Nowy minister spraw zagranicznych w pierwszym dniu swojego urzędowania ogłosił, że wyrusza w podróż po Europie. Na konferencji prasowej we wtorek rano tłumaczył, że chce rozmawiać z politykami o procedowanych przez Unię Europejską zmianach traktatów unijnych, które – jak zaznaczył – mogą mieć bardzo szkodliwe konsekwencje dla państw członkowskich.
Warszawa i Wilno mają podobne spojrzenie
W środę polityk odwiedził Wilno. – Kolejny dzień, wizyta w kolejnej stolicy, u jednego z naszych najbliższych partnerów na Litwie. Po to, by przekonywać i konsultować kwestie niebezpieczeństwa płynącego z pochopnych zmian traktatowych. Gwałtownych zmian proponowanych przez PE, co do których był pomysł, aby je jak najszybciej procedować – mówił Szymon Szynkowski vel Sęk podczas porannej konferencji prasowej, przed wylotem do Rygi.
– W odpowiedzi na ten pomysł rozpocząłem cykl wizyt w stolicach europejskich, wśród tych partnerów, z którymi chcemy ustalić wspólne stanowisko i wymienić uwagi. Wczoraj późnym wieczorem miałem rozmowę z minister odpowiedzialną za te sprawy. I pozytywna konkluzja jest taka, że stanowisko Polski i Litwy jest bardzo bliskie. Kraj opowiadają się, aby nie otwierać pochopnie dyskusji na temat zmian traktatowych, w sytuacji, gdy mamy wiele wyzwań. Przede wszystkim tych płynących z zagrożeń w kwestiach bezpieczeństwa – zaznaczył.
Minister podkreślił, że wyzwania związane z bezpieczeństwem, nie tylko militarnym, ale też energetycznym, pozostają wciąż aktualne. – Te wyzwania są dziś kluczowe dla UE i uwaga nie powinna być odwracana poprzez propozycje głębokich zmian ustrojowych, które miałyby przenieść wiele ze strategicznych kompetencji państw członkowskich na poziom unijny. Nasz spojrzenie na te sprawy jest bardzo podobne. Nasza wola, by w tej sprawie zabierać głos, jest zbieżna – przekazał szef MSZ.
Sygnały z Brukseli
Szynkowski vel Sęk zaznacza, że z UE napływają dwa rodzaje sygnałów. – Równolegle co cyklu moich wizyt, toczą się prace w Brukseli. Jestem w stałym kontakcie z naszym ambasadorem Andrzejem Sadosiem. Informacje płynące stamtąd pozwalają na umiarkowany optymizm. Wśród państw członkowskich rośnie przekonanie, że te sprawy nie mogą być w sposób nagły procedowane. Plan, by już 12 grudnia zajęła się tym Rada ds. Ogólnych, a Rada Europejska w połowie grudnia, w tej chwili wydaje się coraz mniej prawdopodobny. Raczej ci, którzy te zmiany wspierają, dostrzegli to, że na Radzie Europejskiej nie być większości, by zmiany popierać. Dyskusja może być odsunięta – powiedział polityk.
Jednocześnie "z kuluarów Brukseli płyną sygnały, że jest pomysł wobec oporu, aby zmiany procedować na poziomie technicznym, w ciszy". – Później na Radzie Europejskiej być może na wiosnę. By uciszając dyskusję być może wolniej, ale jednak forsować propozycje. To zjawisko groźne, na które trzeba reagować – podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Czytaj też:
Zalewska: Potrzebują ciszy, bo chcą zrobić z UE totalne państwoCzytaj też:
Buzek o UE: To nie jest czas na zmiany traktatów