W grudniu ub.r. Suwerenna Polska poinformowała, że Zbigniew Ziobro z przyczyn zdrowotnych będzie tymczasowo nieobecny w polityce, zaś w tym czasie pracami partii pokieruje europoseł Patryk Jaki. Sam zainteresowany o swoich problemach ze zdrowiem powiedział tylko raz, w rozmowie z DoRzeczy.pl, kiedy zapowiedział swoją nieobecność na głosowaniu ws. wotum zaufania dla rządu Mateusza Morawieckiego. Nie zdradził jednak żadnych szczegółów. Niedługo później okazało się, że były minister sprawiedliwości zmaga się z nowotworem złośliwym.
Niedawno były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po raz pierwszy opublikował w mediach społecznościowych obszerne informacje na temat stanu swojego zdrowia. Poinformował wówczas, że przeszedł operację usunięcia większości przełyku i części żołądka. Przyznał również, że nadal walczy z bólem i ma duże problemy z mówieniem. Niedługo później szef Suwerennej Polski poszedł o krok dalej i opublikował na platformie X swoje zdjęcie ze szpitala. W komentarzu do fotografii przekazał szczegółowo, w jaki sposób dowiedział się o nowotworze i związanych z diagnozą przeżyciach i emocjach.
Wpis Ziobry wywołał lawinę komentarzy. Pojawiło się mnóstwo życzeń szybkiego powrotu do zdrowia i zapewnień o modlitwie. Były jednak głosy także jak ten warszawskiej prokurator Ewy Wrzosek, która wywołał mocne głosy krytyki. "Szanujmy swoją inteligencję. Albo chociaż cudzą. Przyda się. #Ziobro" – skomentowała. Prok. Wrzosek mówiła później w mediach, że nie zamierza przepraszać za swój wpis.
Ziobro napisał do Hołowni. Prosi o biegłych
Były minister sprawiedliwości postanowił jednak ostatecznie przeciąć wszelkie spekulacje. Zbigniew Ziobro napisał do marszałka Sejmu specjalny list, którego treść portal DoRzeczy.pl prezentuje jako pierwszy. Lider Suwerennej Polski podkreśla w nim, że chce stawić się przed komisjami śledczymi i nie miał zamiaru uchylać się od tego obowiązku. W związku z tym Zbigniew Ziobro poprosił Hołownię o "niezwłoczne powołanie w ramach prac komisji biegłych lekarzy celem wydania opinii".
Lekarze mieliby zbadać, czy u Zbigniewa Ziobro "rozpoznano zaawansowany nowotwór złośliwy przełyku wraz z przerzutami do węzłów chłonnych żołądka", czy taka diagnoza wskazuje, że "jest to ciężka choroba bezpośrednio zagrażająca życiu", czy wymagała ona "natychmiastowego leczenia onkologicznego, w tym leczenia operacyjnego", jak również, czy wcześniejsze zaświadczenie lekarskie "oddaje stan zgodny z rzeczywistością, czy stanowi poświadczenie nieprawdy". "Proszę również, by biegli wskazali najbliższy przewidywalny termin, w którym Zbigniew Ziobro będzie mógł być przesłuchany, bez szkody dla jego zdrowia i procesu leczenia, a zarazem w warunkach pozwalających na zachowanie swobodnej wypowiedzi" – dodaje Ziobro.
Poniżej prezentujemy treść listu Zbigniewa Ziobro do marszałka Sejmu Szymona Hołowni.
Szanowny Panie Marszałku!
Zwracam się do Pana z poniższym wnioskiem i uprzejmie proszę o spowodowanie jego jak najszybszego procedowania przez powołane przez Sejm komisje śledcze.
„Na podstawie art. 12a Ustawy o sejmowej komisji śledczej wnoszę o niezwłoczne powołanie w ramach prac komisji biegłych lekarzy celem wydania opinii:
– czy u Zbigniewa Ziobro rozpoznano zaawansowany nowotwór złośliwy przełyku wraz z przerzutami do węzłów chłonnych żołądka;
– czy taka diagnoza wskazuje, że jest to ciężka choroba bezpośrednio zagrażająca życiu;
– czy zdiagnozowana choroba wymagała natychmiastowego leczenia onkologicznego, w tym leczenia operacyjnego;
– czy zaświadczenia lekarskie, które Zbigniew Ziobro przedłożył Marszałkowi Sejmu, w tym jedno podpisane przez lekarza onkologa z tytułem profesorskim, oddaje stan zgodny z rzeczywistością, czy stanowi poświadczenie nieprawdy?
Proszę również, by biegli wskazali najbliższy przewidywalny termin, w którym Zbigniew Ziobro będzie mógł być przesłuchany, bez szkody dla jego zdrowia i procesu leczenia, a zarazem w warunkach pozwalających na zachowanie swobodnej wypowiedzi”.
Uzasadnienie
Oświadczam, że chciałem i chcę zeznawać przed komisjami śledczymi. Wbrew kłamliwej kampanii insynuacji i pomówień nigdy nie zamierzałem uchylać się od tego obowiązku. Zamierzam w wyczerpujący sposób przedstawić podejmowane przeze mnie działania jako Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego, w zakresie, w jakim pozostają w zainteresowaniu komisji. Mam ku temu silny dodatkowy powód, gdyż zawsze działałem zgodnie z prawem, a w wielu przypadkach moje decyzje zwiększały bezpieczeństwo Polaków.
Informacje, które przedstawię, powinny dotrzeć nie tylko do członków komisji. Przede wszystkim powinni się o nich dowiedzieć polscy obywatele, którzy są obecnie poddawani manipulacjom, a czasami wręcz okłamywani przez wysokiej rangi przedstawicieli obecnej koalicji rządzącej.
O tym, że chcę stawić się przed sejmowymi komisjami, mówiłem wielokrotnie. Natomiast po rozpoczęciu intensywnego leczenia onkologicznego, które wyłączyło mnie z aktywności publicznej, w sposób jednoznaczny deklarowali to, na moją prośbę, posłowie Suwerennej Polski.
Po zdiagnozowaniu u mnie zaawansowanego raka przełyku i pierwszych przerzutów do części żołądka musiałem stawić czoła śmiertelnej chorobie. Chorobie, której statystyki przeżywalności są dramatycznie niskie i w przygniatającej większości przypadków, nawet mimo intensywnego leczenia i zaangażowania najnowszej medycyny, kończy się ona śmiercią. Podjąłem nierówną walkę, mając wsparcie wspaniałych lekarzy i personelu medycznego szpitala, w którym zostałem hospitalizowany. Czułem także życzliwość wielu Polaków przesyłających mi słowa wsparcia, a zwłaszcza tych, którzy kierowali w mojej intencji modlitwy. Jestem im za to szczerze wdzięczny.
W naszym kręgu kulturowym, a także zgodnie z polską konstytucją, każdy chory ma prawo się leczyć. Dotyczy to zwłaszcza osób ciężko chorych, które walczą o życie. To wyznacznik naszej cywilizacji, naszego człowieczeństwa. Niestety, mimo śmiertelnej choroby stałem się celem ataków i medialnej nagonki, jakobym chorobę symulował i chciał uniknąć zeznań przed komisjami śledczymi.
Najbardziej uderzające jest to, że w tym oczernianiu jak dotąd brali udział nie tylko anonimowi hejterzy, lecz także przedstawiciele władz państwowych! Celują w tym zwłaszcza członkowie i zwolennicy partii, której lider manifestacyjnie nosi przyklejone do koszuli serduszko. Partia, której przewodzi, sięgnęła po władzę, głosząc wzniosłe hasła obrony praworządności, wolności i praw obywatelskich, a wspomnę też o hasłach wzywających do powstrzymania się od mowy nienawiści.
Tymczasem dziś ta nienawiść dotknęła nawet lekarzy, którzy mnie leczą. Niemal codziennie docierały do mnie informacje o wypowiedziach osób publicznych, które czasami wprost, a najczęściej poprzez rozmaite aluzje i niedopowiedzenia twierdzili, że nie jestem chory, że udaję, a nawet że przedstawiam sfałszowane zwolnienia lekarskie, bo chcę „uciec przed odpowiedzialnością i uniknąć stawienia się przed komisjami śledczymi”. Niedawno dowiedziałem się z wywiadu udzielonego przez byłego premiera Leszka Millera, a dziś oddanego politycznego fana Donalda Tuska, że dowodem wskazującym na moje rzekome mistyfikacje może być to, że mimo kilkumiesięcznego leczenia nie zaprosiłem do szpitala kamer zaprzyjaźnionych telewizji i nie przesłałem sesji zdjęciowych do tabloidów.
Nie jestem w stanie się przed takimi absurdami bronić, bowiem wciąż odczuwam skutki wielogodzinnej ciężkiej operacji, wciąż walczę z bólem i mam problemy z mówieniem i oddychaniem.
Nie jestem też w stanie się bronić ze znacznie poważniejszego powodu. W moim przekonaniu festiwal manipulacji i pomówień to przemyślana i cyniczna gra moich przeciwników politycznych z kręgów premiera Donalda Tuska. Środowisko to ma dzisiaj wszelkie prawne narzędzia, aby w sposób nie pozostawiający żadnej wątpliwości potwierdzić moją chorobę, prawdziwość diagnoz i zwolnienia lekarskiego. Tymczasem współpracownicy i zwolennicy premiera nie uruchomili procedur, które pozwoliłyby błyskawicznie dokonać takiej weryfikacji. Nie jest to przypadek. Oni doskonale wiedzą, że ostateczna weryfikacja mojego zwolnienia lekarskiego i informacji w nim zawartych zniweczyłaby medialną operację zniesławiania mnie.
Lekarskie zaświadczenie wskazujące na rozpoznanie u mnie raka przełyku zostało podpisane przez lekarza z tytułem profesorskim, niekwestionowany autorytetem w dziedzinie onkologii. Dostarczyłem je wiele tygodni temu Panu Marszałkowi wraz z opisem okoliczności zdiagnozowania nowotworu i wskazałem kilka uznanych w Polsce ośrodków medycznych uczestniczących w procesie diagnostycznym. W późniejszym czasie miały miejsce w tej sprawie publiczne wypowiedzi Pana Marszałka, jak i wcześniej, na sali sejmowej, Pana wicemarszałka Piotra Zgorzelskiego. Niezależnie od siebie informowaliście Panowie o rzeczywistym stanie mojego zdrowia, który usprawiedliwia moją nieobecność. Ale mimo pełnej tego świadomości, mimo przedłożonego zwolnienia lekarskiego i publicznych wypowiedzi Panów Marszałków operacja insynuacji i zniesławiania mnie nadal była prowadzona.
Jestem przyzwyczajony do nasyconej kłamstwami „polityki miłości” uprawianej przez środowisko premiera Donalda Tuska. Mając teraz znaczne ważniejsze wyzwania przed sobą, nie zabierałbym w tej sprawie głosu. Jednak nie mogę przejść do porządku nad atakami na leczących mnie lekarzy. W stosunku do szpitala, w którym leżałem, i którego lekarzom oraz personelowi medycznemu wiele zawdzięczam, kierowane były wyzwiska, a nawet groźby. I nie tylko pod moim adresem. Na mnie, jako byłym prokuratorze generalnym, takie groźby nie robią wrażenia, ale nie mogę tego powiedzieć o zasłużonej osobie, utytułowanym lekarzu, do którego tego rodzaju groźby również dotarły.
Pod rządami premiera, który przedstawia się jako „pełną gębą Europejczyk”, wybierając miejsca dalszego, tym razem chirurgicznego leczenia, za jedno z głównych kryteriów wyboru musiałem przyjąć to, czy nie narażę na hejt i ciężki stres ratujących moje życie lekarzy! Do tego doprowadziła ta kampania nienawiści. Dlatego mój wniosek o jak najszybsze powołanie biegłych i ostateczną weryfikację mojego stanu zdrowia jest w pełni uzasadniony – przede wszystkim interesem działań komisji śledczych, by ostatecznie rozstrzygnąć, czy moja nieobecność w Sejmie wynika z ciężkiej choroby, czy też innych powodów. Pozwoli też w miarę precyzyjnie ustalić najbliższe możliwe terminy moich przesłuchań. Procedowanie niniejszego wniosku, obejmuje swoim zakresem działanie, nie jednej, ale trzech komisji śledczych. Dlatego wymaga zorganizowania współpracy między komisjami i skoordynowania ich działań, które to zadania – na mocy regulaminu Sejmu – leżą w kompetencji Prezydium Sejmu i Pana Marszałka, stąd wniosek ten kieruję do Pana.
Chciałbym przy tym Panu Marszałkowi i wicemarszałkowi Piotrowi Zgorzelskiemu podziękować za Wasze słowa prawdy co do stanu mojego zdrowia. Różnimy się poglądami w wielu sprawach, w niektórych w sposób fundamentalny i zasadniczy. Zapewne też przyszłość przyniesie ostre, a może nawet bardzo ostre, polityczne spory między nami. Jednak przy wszystkich tych różnicach Panów postawa mocno różni się od niegodziwych zachowań, które opisałem w uzasadnieniu niniejszego wniosku. Pozwala to mi wierzyć, że wiele ludzi funkcjonujących pod różnymi barwami w polskiej polityce wciąż uznaje kulturowy kanon naszej cywilizacji. Nakazuje on nie wykorzystywać nieszczęścia śmiertelnej choroby jakiegokolwiek człowieka do prowadzenia przeciwko niemu, a tym bardziej leczącym go lekarzom, kłamliwych kampanii, przed którymi chory z obiektywnych względów nie może się bronić.
Z poważaniem
Zbigniew Ziobro
PS W związku z operacją i okolicznościami leczenia, niniejszy wniosek został podyktowany przeze mnie drogą telefoniczną i zostanie wysłany do Pana Marszałka za pośrednictwem mojej skrzynki poselskiej.
Czytaj też:
Lisicki: W sprawie Ziobry puściły wszystkie hamulce. Ziemkiewicz: Pragnienie zemstyCzytaj też:
Nieoczekiwany głos ws. stanu Ziobry. "To powinno zamknąć temat"