Polska jest prawdziwą potęgą, jeżeli chodzi o produkcję baterii litowo-jonowych. Wg Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych nasz kraj obecnie zajmuje w tej branży 2 miejsce na świecie po Chinach. Wyprzedzamy zarówno USA, jak i wszystkich producentów europejskich. Wkrótce jednak ta sytuacja może się drastycznie zmienić na naszą niekorzyść.
Unijne regulacje mogą bowiem pogrążyć wart 38 mld zł polski sektor bateryjny, skutecznie ograniczając jego konkurencyjność. O sprawie alarmuje Puls Biznesu.
Unijna poprawka zniszczy polskie firmy?
Sprawa dotyczy aktu wykonawczych do tzw. rozporządzenia bateryjnego, nad którym pracuje KE. Chodzi o obliczanie śladu węglowego baterii produkowanych do pojazdów elektrycznych. Już na ostatnim etapie konsultacji wprowadzono poprawkę, która zakłada, że w obliczeniach ma się uwzględniać strukturę produkcji energii w danym kraju, zamiast tego, z jakiej energii korzysta produkująca baterię firma.
Jak tłumaczy PB, to rozwiązanie de facto faworyzuje te firmy, które pochodzą z państw korzystających obecnie z z odnawialnych źródeł energii lub energii jądrowe. Jednocześnie ucina szanse na nowe inwestycje w krajach z energią opartą na paliwach kopalnych. Portal podkreśla, że za poprawkę odpowiada francuski lobbing, to właśnie ten kraj jest dużym producentem baterii.
Polski resort rozwoju i technologii miał się już zwrócić w tej sprawie do komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług Thierry'ego Bretona, ustalił nieoficjalnie PB.
Polska propozycja zakłada ponoć, aby metodologia obliczania śladu węglowego akumulatorów do pojazdów elektrycznych odzwierciedlała rzeczywisty miks energetyczny wykorzystywany przez firmę, uwzględniający także umowy zakupu energii i tzw. gwarancje pochodzenia energii z OZE. Puls Biznesu donosi ponadto, że zmian w przepisach chce również strona niemiecka.
Czytaj też:
Niedługo podatek klimatyczny ETS2. Konfederacja przypomina skutki ETS1Czytaj też:
Ekonomiści tną prognozy wzrostu PKB