"Jak w chorobie dwubiegunowej". Grzywaczewski: Nakręcają histerię

"Jak w chorobie dwubiegunowej". Grzywaczewski: Nakręcają histerię

Dodano: 
Prezydent USA Donald Trump
Prezydent USA Donald Trump Źródło: PAP/EPA / Aaron Schwartz / POOL
Mówienie o końcu NATO to nakręcanie niepotrzebnej histerii – zwraca uwagę dziennikarz i reporter Tomasz Grzywaczewski.

Zajmujący się zagadnieniami amerykańskimi i mieszkający w USA dziennikarz i reporter był pytany przez Wojciecha Jankowskiego w Radio Wnet m.in. o przyszłość NATO, amerykańską obecność i gwarancje dla Polski, szczególnie w kontekście zagrożenia rosyjskiego wobec naszego regionu Europy w obecnie kształtującej się sytuacji na arenie międzynarodowej.

Elementem antytrumpowskiej histerii jest obecnie straszenie europejskich społeczeństw „końcem NATO”. Takie głosy pojawiają się również w Polsce, tym bardziej że pojawiły się doniesienia o zmniejszeniu budżetu USA na obronę o 8 proc. na przestrzeni pięciu lat.

Koniec NATO? Grzywaczewski: Nakręcanie histerii

Zdaniem Grzywaczewskiego rzeczywiście istnieje ryzyko konfliktu zbrojnego między Rosją a krajami NATO, ale część komentatorów, szczególnie ze strony liberalno-lewicowej żyje w "chorobie dwubiegunowej". – Doskonale pamiętam, jak jeszcze półtora roku temu, kiedy o tym, że trzeba szykować się do wojny mówili rozmaici eksperci, oskarżano ich o sianie paniki, czarnowidztwo, mówiono, że Rosja może upaść – powiedział, dodając, że teraz minęło półtora roku, mamy Trumpa u władzy, a ci sami ludzie panikują, że zaraz będzie wojna.

Straszą wojną akurat teraz, bo nie lubią Trumpa

Dziennikarz podkreślił, że pewne ryzyko istnieje, ale zwrócił uwagę, że komentatorzy ci zaczęli straszyć wojną akurat teraz, bo nie lubią Trumpa. – Oczywiście złośliwie mogę powiedzieć o niestabilności psychicznej, ale świadczy to bardziej o braku jakiejś refleksji nad tym, w jakim my strategicznie miejscu się znajdujemy i jak powinniśmy podchodzić do naszego bezpieczeństwa oraz o braku spokojnego namysłu, a raczej chęci nakręcania negatywnych emocji – powiedział.

Grzywaczewski wymienił przykład Marka Budzisza, który był w grupie ekspertów od długiego czasu ostrzegających i wskazujących, że Polska powinna przygotować się do wojny właśnie po to, żeby do wojny nie doszło, ponieważ prawdopodobieństwo ataku na kraj przygotowany jest znacznie mniejsze, niż uderzenia na państwo niegotowe.

Czytaj też:
Cejrowski: Wojny potrzebowały koncerny zbrojeniowe. Lisicki: Tego nie wolno było mówić
Czytaj też:
Putin, Trump, Mentzen, Nawrocki. Biejat połączyła całą czwórkę
Czytaj też:
Duda o ważnej bazie w Polsce. Szczerbie ewentualna nazwa się nie podoba

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Radio Wnet / YouTube / DoRzeczy.pl
Czytaj także