W piątek rano Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpoczęła serię trzech posiedzeń jawnych w sprawie protestów przeciwko wyborowi prezydenta. Poświęcone są m.in. sprawom, w których zdecydowano o dopuszczeniu dowodu z oględzin kart do głosowania z 13 obwodowych komisji wyborczych.
W pierwszym posiedzeniu uczestniczyli m.in. przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak oraz prokurator Renata Macierzyńska-Jankowska z Prokuratury Krajowej.
Sąd Najwyższy podjął decyzję
Protesty rozpoznawane są w składach trzech sędziów. Pierwszy protest, wniesiony przez Magdalenę Miazek-Mioduszewską, rozpatrzyli sędziowie: Adam Redzik, Aleksander Stępkowski i Paweł Wojciechowski.
– Wnosząca protest zgłosiła możliwe nieprawidłowości przy sporządzaniu protokołów – odczytał postanowienie sędzia Adam Redzik. Jak przypomniał, chodzi o komisje wyborcze w: Krakowie, Oleśnie, Mińsku Mazowieckim, Strzelcach Opolskich, Grudziądzu, Gdańsku, Bielsku-Białej, Tarnowie, Katowicach, Tychach, Kamiennej Górze i Wieńcu (gm. Brześć Kujawski).
SN uznał, że zarzuty, które znalazły się w proteście, są zasadne poza zarzutem dotyczącym nieprawidłowości w komisji nr 10 w Tarnowie. – Naruszenia są zasadne, ale nie miały wpływu na wynik wyborów – oświadczył sędzia Redzik. – Czy to były pomyłki, czy celowe działanie – to jest kwestia rozstrzygnięcia przez prokuraturę w prowadzonym przez nią postępowaniu – powiedział. – W pozostałym zakresie sąd pozostawia protest bez dalszego biegu – podkreślił.
Przypomnijmy, że w czwarte SN opublikował skany protokołów z oględzin kart do głosowania w 13 obwodowych komisjach wyborczych.
Gorąco przed Sądem Najwyższym
Przed budynkiem Sądu Najwyższego trwają demonstracje. Na miejscu zgromadzili się m.in. politycy Prawa i Sprawiedliwości, w tym były premier Mateusz Morawiecki, działacze środowisk narodowych i patriotycznych oraz członkowie Klubów "Gazety Polskiej". – Przyszliśmy, bo wieści z poważnych źródeł były takie, że istnieje realne niebezpieczeństwo, że zajęty zostanie siłą Sąd Najwyższy. My jesteśmy tu po to, by ten sąd chronić – powiedział Adam Borowski z warszawskiego Klubu "GP".
Na placu Krasińskich w Warszawie pojawiła się również grupa antypisowskich "aktywistów". Wśród nich m.in. Katarzyna Augustynek, znana jako "Babcia Kasia", która próbowała prowokować uczestników manifestacji przed Sądem Najwyższym. Do akcji wkroczyli policjanci z zespołu antykonflikowego.
Czytaj też:
Wiceminister chwali Giertycha. "Stał się adwokatem wszystkich tych..."Czytaj też:
Kolejne pismo Bodnara ws. wyborów. "Apeluję – trzymajmy się litery prawa"
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
