Tym samym sąd odrzucił zażalenie obrońcy mężczyzny. Sebastian M. pozostanie za kratami do 24 grudnia 2025 roku.
Do wypadku doszło we wrześniu 2023 r. w Sierosławiu niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie). W prawidłowo poruszającym się po drodze, samochodzie marki Kia zginęli rodzice i ich pięcioletni syn. Za kierownicą BMW, które w nich uderzyło, siedział Sebastian M. Jechał z prędkością od 315 do 329 km/h i stracił panowanie nad pojazdem. Niedługo po wypadku mężczyzna wyjechał z Europy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Po ekstradycji do Polski, został przesłuchany w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Sebastian M. nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia, przedstawiając swoją wersję zdarzeń z 16 września 2023 roku. Usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku. Grozi mu za to kara do 8 lat więzienia.
Jak przekazała w czwartek sędzia Agnieszka Leżańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim, sąd utrzymał w mocy postanowienie Sądu Rejonowego z 1 sierpnia.
– Sąd odwoławczy podzielił argumenty sądu pierwszej instancji, iż w sprawie nadal istnieje uzasadniona obawa ukrycia się bądź ucieczki oskarżonego – powiedziała Leżańska, cytowana przez Polską Agencję Prasową.
Podróż biznesowa? Sąd odrzucił tłumaczenia Sebastiana M.
Sędzia podkreśliła, iż sąd okręgowy stwierdził, że sąd rejonowy w sposób zasadny odmówił uznania za wiarygodne wyjaśnień oskarżonego, który tłumaczył swój wyjazd za granicę sprawami biznesowymi, co w żaden sposób nie zostało uprawdopodobnione.
– Irracjonalny sposób podróżowania oskarżonego, wyboru trasy i środków transportu, fakt podróżowania z wyłączonym telefonem komórkowym, jak również wybór kraju docelowego, gdzie nie obowiązują procedury ENA (Europejskiego Nakazu Aresztowania), a wydobycie oskarżonego wiązało się z koniecznością wszczęcia długotrwałej procedury ekstradycyjnej, wskazują na to, iż intencją oskarżonego była chęć uniknięcia odpowiedzialności karnej – tłumaczyła rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.
Agnieszka Leżańska wskazała, że sąd zwrócił uwagę na fakt, że czyn zarzucany oskarżonemu jest zagrożony wysoką karą pozbawienia wolności od 3 do 8 lat pozbawienia wolności.
Bulwersujące zachowanie sprawcy wypadku
Według ustaleń śledczych, Sebastian M. nie tylko nie udzielił pomocy ofiarom, ale również nie zadzwonił po służby ratunkowe. Jego jedynym telefonem po wypadku było połączenie do ojca – przekazała w lipcu "Rzeczpospolita".
Mężczyzna miał czekać za barierkami, zachowywać się obojętnie i nie przejmować się losem ofiar.
"Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem Kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (...). Po wyjściu z wraku (...) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (...). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby "wjechał w kosz na śmieci". Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" – czytamy w akcie oskarżenia, do którego dotarł dziennik.
Czytaj też:
Sprawa Sebastiana M. Zaskakujący ruch prokuraturyCzytaj też:
Sebastian M. w końcu zatrzymany. Jest komunikat policji, Tusk reaguje
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
