W piątek przy ul. Wiejskiej w Warszawie doszło do ataku z użyciem tzw. koktajlu Mołotowa na budynek, w którym mieści się biuro krajowe Platformy Obywatelskiej. Sprawcy szuka policja.
Atak na biuro PO. Tusk wskazał winnego
Do incydentu odniósł się premier Donald Tusk podczas wystąpienia na Europejskim Forum Nowych Idei (EFNI) w Sopocie. – Kiedy jechałem do was, usłyszałem komunikat o człowieku, który próbował podpalić siedzibę mojej partii i z okrzykami – pod moim adresem i pod adresem Platformy Obywatelskiej – których nie będę cytował – stwierdził.
– Ale właściwie trudno się dziwić, jeśli z trybuny udostępnionej przez lidera opozycji przemawia pan (Robert) Bąkiewicz, wzywając do wyrywania chwastów. Nie myślcie, że jesteście w ich oczach wolni od tego oskarżenia – wyrywania chwastów i palenia tej ziemi napalmem, aby także takie chwasty jak wy nie wyrastały – mówił szef rządu.
Bąkiewicz: Te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać
W sobotę na placu Zamkowym w Warszawie odbył się zorganizowany przez Prawo i Sprawiedliwość marsz przeciwko paktowi migracyjnemu i umowie z Mercosurem. Przemawiali na nim politycy PiS, w tym prezes partii Jarosław Kaczyński. Do głosu dopuszczony został także Robert Bąkiewicz. Pojawił się na scenie wraz z członkami swojego Ruchu Obrony Granic (ROG), którzy trzymali papierowe kosy.
– Nie bójcie się tego, że oni próbują nas zastraszyć. Nie bójcie się prokuratur, sądów. Ci ludzie zapłacą za to cenę i ta droga na Grunwald musi być taka, że sprawiedliwość musi zapaść, że te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać i napalm na tę ziemię rzucać, żeby nigdy nie odrosły. (...) My musimy iść na Malbork. My musimy zwyciężyć – krzyczał Bąkiewicz.
Prokuratura wszczęła dochodzenie z urzędu. "Nawoływanie do zbrodni"
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba poinformował w poniedziałek, że prokuratura zajęła się z urzędu wypowiedziami Roberta Bąkiewicza z sobotniego marszu PiS. Sprawa badana jest pod kątem nawoływania do zbrodni (art. 255 par. 2 Kodeksu karnego). Przepis ten stanowi, że "kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Czytaj też:
"Jako były minister wojny odradzam". Sikorski o Bąkiewiczu
