Ponad 10 tys. rosyjskich żołnierzy powróciło do swoich stałych baz po miesięcznych ćwiczeniach w pobliżu Ukrainy – podała w sobotę agencja Interfax, powołując się na rosyjskie wojsko.
Szacunki dotyczące liczby rosyjskich żołnierzy, którzy niedawno przesunęli się bliżej granic Ukrainy, wahają się od 60 do 90 tys., przy czym jeden z amerykańskich dokumentów wywiadowczych sugeruje, że liczba ta może wzrosnąć do 175 tys.
Niebezpieczeństwo inwazji na Ukrainę
Rozmieszczenie przez Rosję dziesiątek tysięcy żołnierzy od północy, wschodu i południa Ukrainy podsyciło obawy w Kijowie i zachodnich stolicach, że Moskwa planuje inwazję.
Kreml zaprzecza wszelkim takim planom, twierdząc, że potrzebuje obietnic ze strony Zachodu – w tym gwarancji NATO – że Sojusz nie będzie rozszerzał się na wschód w kierunku rosyjskich granic, ponieważ jej własne bezpieczeństwo jest zagrożone przez rosnące więzi Ukrainy z Zachodem.
Saryusz-Wolski: Rosjanie korzystają z tego momentu
– Rosja czeka na to, aż zamarznie ziemia, bo wtedy można dokonać inwazji ciężkim sprzętem, czyli mrozy. Po drugie, skorzystali z tego, że słaba jest Europa i Ameryka, która sama wytrąciła sobie oręż z ręki, godząc się de facto na Nord Stream 2 – powiedział w radiowej Jedynce Jacek Saryusz-Wolski.
Zwrócił uwagę, że "polityka europejska jest w dość dużym rozgardiaszu". – Jest nowy rząd niemiecki, Francja w kampanii prezydenckiej, Polska wzięta w dwa ognie: presja rosyjsko-białoruska ze wschodu i presja brukselska – mówił europoseł PiS, podkreślając, że "Rosjanie korzystają z tego momentu".
Czytaj też:
UE wstrzymuje środki dla Polski. Saryusz-Wolski wskazał, jak powinniśmy odpowiedziećCzytaj też:
Rosyjski dyplomata drwi z von der Leyen. "Od tego słońce będzie świecić jaśniej"