Chodzi o to, by po pierwsze pokazać, jak bardzo dany lider się trudzi i jak ciężko pracuje – nie ma czasu, biedak, żeby odpowiedzieć osobno na poszczególne pytania, tylko zbiera je łącznie, oszczędzając cenny czas. Po drugie, w ten sposób może zaznaczyć swoją siłę i znaczenie. Patrzcie, ilu to jest chętnych, by usłyszeć, co mam do powiedzenia! Taki to jestem ważny, że różne media godzą się wystąpić razem, byle tylko usłyszeć moje mądrości. Doskonale to rozumieją spece od PR i zakładam, że to za ich poradą nowa głowa państwa francuskiego postanowiła udzielić wywiadu jednocześnie ośmiu gazetom europejskim. W Polsce łaska Macrona spadła na „Gazetę Wyborczą”.
Prezydent Macron, podobnie jak jego poprzednik François Hollande oraz inni przywódcy europejscy, do perfekcji opanował sztukę odwracania kota ogonem, co doskonale widać w jego wywiadzie. Jak można się było spodziewać, dużo mówił w nim o wartościach, tyle że nie bardzo wiadomo, na czym one polegają i o które mu konkretnie chodzi. Obecny gospodarz Pałacu Elizejskiego nie wahał się atakować: „Kiedy dziś słyszę niektórych wschodnioeuropejskich polityków, to myślę, że dopuszczają się oni zdrady podwójnej. Decydują się na porzucenie zasad, na odwrócenie się plecami do Europy, na cyniczne podejście do UE, która miałaby służyć do rozdawania kredytów, ale nie znaczyłaby nic w sensie wartości”. Brzmi to mocno, tyle że jak zwykle w takich sytuacjach siłę oskarżenia łagodzi jego niejasność. Kim są „niektórzy wschodnioeuropejscy politycy”? Chodzi mu o Polaków? O Węgrów? A może o Słowaków i Litwinów? Rumunów?
Można się jedynie dowiedzieć, że chodzi o polityków, którzy nie przestrzegają reguł Europy. „Tymczasem Europa nie jest supermarketem. Europa ulega osłabieniu, gdy godzi się na odrzucanie jej zasad. Kraje Europy, które nie przestrzegają jej reguł, muszą wyciągnąć z tego wszystkie konsekwencje polityczne”.
To się nazywa chyba bezczelność? Oskarżając innych o odwracanie się plecami do Europy, pouczając ich i zarzucając im zdradę, prezydent Francji wchodzi w nie swoją rolę. Jakie ma prawo ganić polityków Europy Środkowej? Zarzuca im zdradę tak, jakby był ich panem, przełożonym, sędzią. Czy na tym polega zasada równości? Unia zasadza się na równości uczestników, nie przypominam sobie, żeby ktoś obsadził prezydenta Macrona w roli arbitra lub pana Europy. Dawno temu w takiej roli występował inny Francuz, cesarz Napoleon, ale wygrał wcześniej kilka kampanii wojennych. Z tego, co mi wiadomo, pan Macron wygrał wybory w swoim kraju. I tyle.
Zresztą o jakich wartościach i o jakiej wierności mówi? Czy jest wierny wizji gen. de Gaulle’a, wizji Europy Ojczyzn? Czy jest wierny wizji ojców założycieli Unii – Schumana, de Gasperiego i Adenauera – wizji Europy chrześcijańskiej? Takiej, o której tyle razy wspominał Jan Paweł II? To Europa, która umie ocalić swoją tożsamość i przechować dziedzictwo prawne oraz moralne minionych pokoleń, dba o godność osoby od poczęcia do śmierci, pilnuje wartości małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, pamięta o znaczeniu prawa naturalnego. Kto o tych wartościach zapomniał: politycy Europy Środkowej czy lewicowi liberałowie tacy jak prezydent Macron?
A na koniec pytanie: Jak ma się do zasad Unii korzystanie z własnej przewagi gospodarczej i politycznej po to, by swoje zdanie narzucić innym? Wydawało mi się dotąd, że właśnie taka postawa to przejaw cynizmu i podwójnej moralności. I zręczność retoryczna prezydenta Francji tego nie zmieni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.