W ostatnią środę Rosja ogłosiła wycofanie wojsk z Chersonia na lewy brzeg Dniepru. Rozkaz wydał rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu po konsultacji z dowódcą armii Federacji Rosyjskiej na Ukrainie – generałem Siergiejem Surowikinem. Rosjanie zdobyli Chersoń na początku marca tego roku, w pierwszych dniach po rozpoczęciu inwazji militarnej na terytorium ukraińskie. To jedyne miasto obwodowe zajęte przez wojska rosyjskie od początku wojny.
Według bliskiego Kremlowi źródła, o wycofaniu wojsk z Chersonia dyskutowano podczas posiedzenia rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa na początku listopada i to nie tylko w związku z trudną sytuacją na froncie, ale także w kontekście możliwego powrotu do negocjacji z Ukrainą.
Zełenski studzi emocje
W nocnym wystąpieniu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski skomentował rozkaz opuszczenia Chersonia przez Rosjan i przeniesienie się wojsk na lewy brzeg Dniepru. Jego zdaniem, obecnie "w przestrzeni medialnej jest dużo radości i to jasne, ale emocje muszą być powściągliwe, jak zawsze w czasie wojny".
– Poruszamy się bardzo ostrożnie, bez emocji, bez zbędnego ryzyka. W naszym interesie jest wyzwolenie całej ukraińskiej ziemi i aby straty były jak najmniejsze. W ten sposób zapewnimy wyzwolenie Chersonia, Kachowki, Doniecka i innych miejscowości – powiedział przywódca.
Podolak: Nie ma oznak
W środę także doradca prezydenta Ukrainy – Mychajło Podolak tonował nastroje w sprawie wycofania się Rosjan z Chersonia.
"Czyny mówią głośniej niż słowa. Nie widać żadnych oznak, że Rosja opuszcza Chersoń bez walki. Część rosyjskich grup jest zachowana w mieście, a dodatkowe rezerwy są sprowadzane do regionu. Ukraina wyzwala terytoria na podstawie danych wywiadowczych, a nie inscenizowanych wypowiedzi telewizyjnych" – stwierdził polityk w mediach społecznościowych.
Czytaj też:
Analiza: Siły rosyjskie weszły w nową fazęCzytaj też:
"Dużo cierpienia". Amerykański generał oszacował straty armii rosyjskiej