Od początku wojny na Ukrainie Kijów domaga się uruchomienia szybkiej ścieżki akcesji do NATO. Do tej pory jednak państwa Sojuszu, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, podchodziły do tej kwestii z rezerwą.
W dniach 11-12 lipca 2023 r. w Wilnie odbędzie się spotkanie szefów państw i rządów NATO. Władze w Kijowie liczą, że zapadną wówczas konkretne decyzje w sprawie przyjęcia Ukrainy do Sojuszu.
W kwietniu prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina przygotowuje się do szczytu NATO w Wilnie i oczekuje politycznego zaproszenia do Sojuszu. Natomiast minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba uważa, że NATO powinno podjąć decyzję polityczną, która albo określi harmonogram akcesji Ukrainy bezpośrednio na szczycie w Wilnie, albo zobowiąże je do przedstawienia go do końca 2023 r.
Warzecha: To groźny pomysł
Idea rozszerzenia NATO o Ukrainę ma wielu swoich zwolenników oraz przeciwników. Publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha zauważył, że przyjęcie Kijowa do Sojuszu może mieć dla niego oraz dla Polski bardzo negatywne konsekwencje w postaci konfliktu z Rosją.
"Ukraina w NATO to pomysł niezwykle groźny dla całego Sojuszu, ale zwłaszcza dla Polski. W naszym interesie jest niepodejmowanie zobowiązań, które mogą nas wciągnąć w konflikt z Rosją" – napisał na Twitterze Warzecha.
Czy zatem Ukraina powinna być na zawsze skazana na istnienie w zagrożeniu ze strony Rosji? Warzecha podkreśla, że po zakończeniu wojny Kijów najprawdopodobniej otrzyma pewne gwarancje bezpieczeństwa. Nie powinny one jednak być takie same, jak te przynależące członkom NATO.
"Być może jakaś forma miękkich gwarancji dla Kijowa po zakończeniu działań wojennych będzie nieunikniona, ale na pewno nie powinno to być pełne członkostwo w NATO" – czytamy w jego wpisie.
twitterCzytaj też:
Prawa wyborcze dla 16-latków. Warzecha: Jeden z najgłupszych postulatówCzytaj też:
"Chłopiec w krótkich spodenkach". Warzecha kontra Żaryn