W środę 3 maja nad dachem jednego z budynków Kremla wybuchł dron. Incydent wywołał gwałtowną reakcję Moskwy. W wydanym oświadczeniu stwierdzono, że "reżim kijowski podjął próbę uderzenia bezzałogowymi statkami powietrznymi na kremlowską rezydencję prezydenta Federacji Rosyjskiej".
Kreml uznał te działania "za planowany akt terrorystyczny" i zamach na życie Władimira Putina. Moskwa oświadczyła, że zastrzega sobie prawo do "podjęcia działań odwetowych, kiedy uzna to za stosowne". Choć Rosja początkowo obarczyła odpowiedzialnością za incydent Ukrainę, to stosunkowo szybko przeniosła swoje oskarżenia na Stany Zjednoczone, twierdząc, że Kijów był jedynie wykonawcą poleceń Waszyngtonu.
Ukraińskie władze stanowczo zaprzeczyły, że miały cokolwiek wspólnego z wydarzeniami w Moskwie z 3 maja. Eksperci i specjaliści z Zachodu uważają, że cała sytuacja była jedynie inscenizacją, za którą stały władze Rosji. Miała ona odwrócić uwagę od porażek na froncie oraz być wykorzystana w propagandzie na użytek wewnętrzny.
Pieskow znów o ataku na Kreml
Choć od incydentu minęło już kilka dni, to wciąż kremlowscy politycy próbują wykorzystać ją propagandowo. Do sprawy powrócił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który w rozmowie z bośniacką telewizją ATV ponownie straszył Kijów konsekwencjami "ataku na Kreml".
– W rzeczywistości możemy to interpretować jako próbę przeprowadzenia aktu terrorystycznego przeciwko prezydentowi Rosji. Jest to absolutnie oburzająca i niedopuszczalna działalność terrorystyczna kraju. Uważamy, że w ten sposób Ukraina faktycznie stawia się na równi z państwowymi sponsorami terroryzmu. Nawet nie de iure, ale de facto, w rzeczywistości – stwierdził.
Pieskow przypomniał, że władze Rosji będą podejmowały "wszelkie możliwe działania" w celu zapewnienia bezpieczeństwa najważniejszym osobom w państwie.
– Oczywiście, jak przekazaliśmy w oświadczeniu, odpowiemy na takie kroki, kiedy i jak uznamy to za stosowne – powiedział.
Czytaj też:
Polska "kończy" z Kaliningradem. Pieskow: To szaleństwoCzytaj też:
Pieskow oskarża USA o atak na Kreml. "Moskwa wie, że to one stoją za działaniami Kijowa"