Z różnych stron sceny politycznej pojawiły się głosy domagające się dymisji ministra obrony narodowej. Marcin Kierwiński gościł w czwartek wieczorem na antenie Polsat News. Jednym z wątków rozmowy był spór między szefem MON Mariuszem Błaszczakiem a generałem Tomaszem Piotrowskim o odpowiedzialność za zaniechania w związku z upadkiem na terytorium Polski rosyjskiej rakiety, zdolnej do przenoszenia ładunku nuklearnego.
Wniosek o dymisję Błaszczaka
Koalicja Obywatelska przygotowuje w związku z tą sprawą wniosek o odwołanie szefa MON. Sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej wyraził jednocześnie przypuszczenie, że o całej sprawie musiał wiedzieć Jarosław Kaczyński.
– To pewnie prezes Kaczyński podejmował decyzję, co w tej sprawie zrobić. No i dziś okazało się, że to doprowadziło to skrajnego paraliżu, że to jest wielka kompromitacja rządu PiS. Prezes PiS broni Błaszczaka, bo z dużym prawdopodobieństwem, to on zlecił mu takie zachowanie, to on zlecił mu nieszukanie tej rakiety. To jest uprawniona teza – powiedział Kierwiński.
Przydacz: Dopiero w 2015 roku rozpoczął się proces budowy systemów obronnych
Z takim postawienie sprawy nie zgodził się Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP.
– Jak rozumiem część polskiej opozycji, ta mniej odpowiedzialna i mniej konstruktywna, próbuje upiec jakąś swoją polityczną pieczeń przy tym, licząc na to, że Polacy nie będą pamiętali o tym, że część z tych w ogóle problemów z ochroną polskiego nieba w ogóle w ostatnich latach wynika z wieloletnich zaniedbań. Dopiero po 2015, na początku 2016 roku zaczął się proces budowy na serio systemów obrony przeciwrakietowej i powietrznej. Za czasów Donalda Tuska w zasadzie w tej sprawie nie zrobiono wiele – powiedział Marcin Przydacz w "Salonie politycznym Trójki" Polskiego Radia.
Polityk został zapytany o wnioski na przyszłość w kontekście trudności komunikacyjnych, które niewątpliwie wystąpiły.
– Przede wszystkim trzeba poprawić procedury i dostosować je do aktualnych wyzwań. Na wschód od naszych granic mamy do czynienia z sytuacją, z którą nie mieliśmy do czynienia przez ostatnie dziesięciolecia. Polska jest w stanie pokoju i daj Boże, żeby była jak najdłużej i będzie jak najdłużej w stanie pokoju, ale te procedury w stanie pokoju też muszą być dostosowane do tego typu wyzwań – powiedział Przydacz. Nie doprecyzował jednak co dokładnie ma na myśli używając sformułowania "jak najdłużej".
Przydacz podkreślił, że jako państwo wschodniej flanki NATO Polska jest bardziej narażona na działania hybrydowe Rosji poniżej artykułu 5 Traktatu o NATO. – Tym bardziej powinniśmy być wspierani i jesteśmy wspierani przez sojuszników – dodał.
Przydacz: Nie będzie żadnego konfliktu z Rosją
W dalszej części programu rozmowa dotyczyła m.in. zbliżającego się szczytu NATO. Przywódcy państw członkowskich Sojuszu zamierzają zatwierdzić na lipcowym szczycie w Wilnie tysiące stron tajnych dokumentów, które będą określać działania w przypadku konieczności obrony przed rosyjskim atakiem – informuje Reuters.
– Pani redaktor, nie będzie żadnego konfliktu z Rosją. NATO jest potężnym sojusznikiem i działa na zasadzie odstraszania. Bądźmy precyzyjni. W ramach polityki odstraszania są przygotowane i ciągle adaptowane plany obrony, ale właśnie po to, żeby pokazać siłę i żeby nikomu – jak pan prezydent często mówi – nawet do głowy nie przyszło, że można w jakikolwiek sposób zaatakować państwo NATO – powiedział Przydacz.
Czytaj też:
Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą. NIK wkracza do akcjiCzytaj też:
Błaszczak na konwencji PiS: Chcesz pokoju, szykuj się do wojny