Prof. Dudek: Kaczyński chciał rozgnieść Tuska. Potem nastąpił ciąg kompromitacji

Prof. Dudek: Kaczyński chciał rozgnieść Tuska. Potem nastąpił ciąg kompromitacji

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW Źródło: PAP / Mateusz Marek
Jarosław Kaczyński startuje z Kielc, bo nie chce być upokorzony przez Donalda Tuska w Warszawie. Roman Giertych ma rozjuszyć prezesa PiS – mówi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW.

Damian Cygan: Jarosław Kaczyński przedstawił liderów list wyborczych PiS i potwierdził, że sam wystartuje z Kielc, a nie jak wcześniej z Warszawy. Jaki jest tego cel?

Antoni Dudek: W okręgu kieleckim jest sporo mandatów do zdobycia, więc PiS liczy na coś ekstra. Warszawa natomiast jest antypisowska, zatem dla Kaczyńskiego byłoby to upokorzenie, bo dostałby znacząco mniej głosów niż Donald Tusk.

Start prezesa z Kielc jest więc posunięciem racjonalnym, które przez Platformę będzie oczywiście przedstawiane jako ucieczka przed konfrontacją z Tuskiem, co z powodów psychologicznych nie jest bez znaczenia, bo mam wrażenie, że Kaczyński nie chce być w ten sposób upokorzony przez Tuska.

Być może są jeszcze jakieś inne motywy, o których nie wiemy, ale w moim odczuciu te dwa są najbardziej prawdopodobne.

Obecność Romana Giertycha na liście KO wywołała negatywne reakcje nawet w samej Platformie. Dlaczego Donald Tusk zdecydował się na taki krok?

Po pierwsze, żeby rozjuszyć Kaczyńskiego, bo Tusk lubi go prowokować i nie jest tak, że to tylko Kaczyński prowokuje Tuska. Po drugie, Giertych ma zasługi dla Tuska, bo w kilku znaczących sprawach bronił go jako prawnik. Po trzecie, w Platformie jest nadzieja, że Giertych zrobi dobry wynik i przysporzy jej głosów. Jest osobą rozpoznawalną, politykiem rangi ogólnopolskiej.

Mimo wszystko wydaje mi się to wtórne wobec chęci podrażnienia Kaczyńskiego i pewnych zobowiązań personalnych Tuska wobec Giertycha, który bardzo chciał gdzieś kandydować. Dla niego to jest też kwestia immunitetu, ponieważ ma problemy prawne, PiS go ściga, i uzyskanie immunitetu dawałoby mu pewne gwarancje bezpieczeństwa, gdyby PiS utrzymał się u władzy.

Zatem Tusk postanowił się odwdzięczyć i dał Giertychowi możliwość startu, co nie znaczy, że to się uda, choć z ostatniego miejsca też się da wejść, jeśli zbierze się odpowiednią liczbę głosów, a konkurenci będą mieli słabsze wyniki.

Sejm wybrał 9 członków komisji ds. wpływów rosyjskich. Wszyscy to kandydaci PiS. Czy komisja zdąży cokolwiek zrobić przed wyborami?

Mam wrażenie, że prezes Kaczyński najpierw myślał o tej komisji jako takiej Wunderwaffe, cudownej broni, która miała rozgnieść Tuska. Potem nastąpił ciąg kompromitacji związanych z nowelizacjami ustawy o komisji. Powodów tych zmian właściwie nigdy nie przedstawiono, ale niektórzy dopatrują się w tym pewnych nacisków strony amerykańskiej.

Finalnie ta komisja przypomina balon, z którego wyszła większość powietrza. Kaczyński miał więc do wyboru albo machnąć ręką na ten balon, albo uznać, że nie można tego odpuścić, bo część wyborców dopytuje się, co z tą komisją, która miała pogrążyć Tuska.

Widać, że Kaczyński zmieniał w tej sprawie zdanie, bo była już wcześniej wypowiedź Ryszarda Terleckiego, że komisji w tej kadencji nie będzie, po czym Kaczyński nagle kazał wybrać jej członków. Zrobił to, żeby mieć w kampanii argument, że PiS nie odpuszcza tej sprawy, ale jest mało czasu, więc komisja zacznie prace w następnej kadencji.

I pewnie tak będzie, jeśli PiS wywalczy samodzielną większość. Natomiast jeśli nie, to zdziwiłbym się, gdyby ta komisja odegrała jakąkolwiek istotną rolę polityczną, zwłaszcza przy tak ograniczonych kompetencjach. Tak czy owak to jest już towar mocno politycznie przeterminowany.

Czytaj też:
Komisja ds. badania rosyjskich wpływów. "KE nie ma kompetencji"

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także