"Sygnał do własnego środowiska". Co tak naprawdę planuje PiS?

"Sygnał do własnego środowiska". Co tak naprawdę planuje PiS?

Dodano: 
Jarosław Kaczyński (prezes PiS)
Jarosław Kaczyński (prezes PiS) Źródło: PAP / Mateusz Marek
To o czym mówił rzecznik Müller jest mało prawdopodobne – ocenił dr Maciej Onasz politolog z Katedry Systemów Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego.

Ponad dwa tygodnie po wyborach parlamentarnych wciąż nie wiadomo, kto otrzyma misję stworzenia rządu. Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że prowadzi zakulisowe rozmowy z politykami PSL. Niedawno media informowały, że premier Mateusz Morawiecki porozumiał się już z sześcioma posłami tej formacji.

Z kolei Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica deklarują pełną gotowość do stworzenia rządu, na którego czele miałby stanąć Donald Tusk.

Zakulisowe rozmowy

W poniedziałek na antenie TVP Info rzecznik prasowy rządu zaznaczył, że trwają rozmowy z politykami innych partii. – Natomiast siłą rzeczy te oficjalne mogą się rozpocząć tylko wtedy, gdy pan prezydent zdecyduje się faktycznie na powierzenie misji tworzenia rządu panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Jeżeli tak będzie, to wtedy siadamy już do takich oficjalnych rozmów – powiedział.

– Jest grupa posłów, którzy są rozsądni w tym zakresie i którzy mają podobne podejście, natomiast oni siłą rzeczy, dopóki nie ma desygnowania naszego kandydata na premiera, nie mają chęci szczególnego ujawniania się. Bo wiadomo, jak może potraktować ich cała – nazwijmy to – "elita" liberalno-lewicowa w Polsce – dodał.

Ekspert: Mało prawdopodobne

Dr Maciej Onasz uważa, że choć w polskiej polityce wszystko jest możliwe, to jednak przekonanie ponad 30 posłów, aby zmienili swoje barwy polityczne jest niezwykle trudne, jeśli nie niewykonalne.

– Zdobycie ponad 30 mandatów w sytuacji, kiedy druga strona dysponuje większością, jest mało prawdopodobne. Słowa rzecznika PiS nie wydają się być realistycznym planem, szczególnie biorąc pod uwagę, że pierwszy potencjalny koalicjant, czyli Konfederacja - przynajmniej częściowo się z tego wycofała – powiedział w rozmowie z portalem dziennik.pl.

Zdaniem eksperta, deklaracje o poszukiwaniu sejmowej większości to przede wszystkim sygnał dla własnego środowiska, któremu grozi dezintegracja po wyborczym niepowodzeniu.

– Bo to właśnie w PiS-ie znacznie bardziej można się spodziewać, jakichś ruchów, w kierunku dzisiejszej jeszcze opozycji, choćby dlatego, że wszystkie profity związane z byciem po stronie władzy właśnie się kończą – ocenił politolog.

Czytaj też:
"Duda i Mastalerek spróbują wejść do gry". PiS czekają trudne czasy?
Czytaj też:
"Naraziłby się na śmieszność. Wyborcy by nie zrozumieli". Nowe doniesienia z obozu PiS

Źródło: dziennik.pl
Czytaj także