We wtorek grupa posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, reprezentowana przez posła KO Krzysztofa Gadowskiego, wniosła do Marszałka Sejmu poselski projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw.
Projekt szybko wzbudził duże kontrowersje, m.in. dlatego, że zakłada ułatwienie stawiania instalacji wiatrakowych, których funkcjonowanie jest uciążliwe dla mieszkających w okolicy ludzi, a także negatywnie wpływa na naturę. O sprawie napisała m.in. Fundacja Basta.
Wipler: Nie można wywłaszczać
Sprawę skomentował także Przemysław Wipler. Poseł Konfederacji napisał, że jest czymś niedopuszczalnym, żeby dopuszczać możliwość wywłaszczenia Polaka, bo inny Polak albo zagraniczny fundusz chce zarobić, stawiając na jego ziemi wiatrak, panele czy biogazownię. "Chcesz budować, zarabiać? Płać, dogaduj się z właścicielami!" – zwrócił uwagę.
"W Polsce zbyt wiele »chroni się« i zbyt wiele jest barier inwestycyjnych. Ale dwustumetrowe stalowe wieże z kilkudziesięciometrowymi łopatami stojące 300 metrów od parku krajobrazowego to absurd, na który nie można się zgodzić!" – napisał parlamentarzysta.
Polityk ocenił też, że "przeniesienie reguł »lex deweloper« na elektrownie jest niedopuszczalnym przegięciem".
Wipler: Ujawnić z kim konsultowano tekst ustawy
Wipler podkreślił, że "pod projektami poselskimi powinni być podpisani wszyscy autorzy przepisów, firmy i osoby z którymi konsultowano tekst. Teraz pospisują się tylko posłowie, którzy co do zasady nie czytali ustawy, a wręcz podpisali się szefowi klubu »in blanco«. A zwłaszcza nie czytali ze zrozumieniem. Zwłaszcza trudnych, technicznych, stustronicowych ustaw…".
Na końcu wpisu zamieścił kolejną niepokojącą informację. "Jeden z zaprzyjaźnionych ekspertów czyta tę ustawę od wczoraj rana. Mega spec od prawa energetycznego. Jest na 42. stronie… 460 posłów będzie nad nią głosowało w przyszłym tygodniu" – czytamy w poście Wipler na Facebooku.
Możliwość "wywłaszczenia osób prywatnych"?
"Projekt wprowadza zupełnie nowe zasady lokalizowania farm wiatrowych, w tym możliwość lokalizowania farm wiatrowych na podstawie »uchwały wiatrakowej« (przepisy podobne jak w niesławnej ustawie »lex deweloper«), a więc wbrew zapisom obowiązujących miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zmniejsza też istotnie wymagane odległości do zabudowy mieszkaniowej (wiatraki od 300 m w przypadku zabudowy wielorodzinnej i od 400 m w przypadku zabudowy jednorodzinnej), a także od parków narodowych i rezerwatów przyrody (projekt zakłada możliwość lokalizacji elektrowni wiatrowych od tych obszarów w odległości 300 m, choć na str. 20 uzasadnienia mowa jest o 500 m)" – pisze fundacjabasta.pl.
"Co więcej projekt zakłada zmiany ustawie o gospodarce nieruchomościami, które umożliwią wywłaszczanie osób prywatnych w celu budowy elektrowni wiatrowych i innych inwestycji OZE, ponieważ po wejściu w życie projektu budowa inwestycji OZE będzie celem publicznym. To poważna ingerencja w prawo własności i prawa obywateli" –czytamy dalej.
Dodatkowo, zdaniem Fundacji, ustawa spowodować ma brak zakazów w parkach krajobrazowych i obszarach chronionego krajobrazu – wszystkie inwestycje OZE będą mogły bez żadnych przeszkód być lokalizowane w tych obszarach chronionych.
To nie wszystkie zmiany, które zaniepokoiły Fundację Basta. O kolejnych szczegółach można przeczytać na jej stronie. Postawione zostaje tam również pytanie "kto pracował nad tym projektem i kto jest rzeczywistym autorem tych propozycji", ponieważ jak twierdzą autorzy tekstu "z całą pewnością taki projekt nie mógłby powstać siłami samych posłów, zwłaszcza w tak krótkim terminie".
Czytaj też:
Burza wokół "ustawy wiatrakowej". Szydło: Mieszkańcy wsi będą wdzięczni PSL