I do najważniejszych dla chrześcijan miejsc, do Betlejem, Nazaretu i Jerozolimy. Dlatego dla Czytelników portalu dorzeczy.pl przygotowałem dzisiaj, 24 grudnia, w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, fragment mojej książki „Kto fałszuje Jezusa?”, w której starałem się odpowiedzieć na zarzuty współczesnych racjonalistów, podważających, negujących autentyczność chrześcijańskich przekazów.
Docenianie judaizmu
Patrząc na wysyp tekstów i książek autorów, którzy starają się zanegować narodziny Jezusa w Betlejem, ktoś mógłby uznać, że powodem tego są nowe odkrycia archeologiczne lub nowe, nieznane dokumenty, które na Jego narodzin rzucałyby całkiem inne światło. Nic z tych rzeczy. Przeciwnie, jeśli uznać, że nasza wiedza na temat funkcjonowania systemu rzymskiego jest obecnie większa niż wcześniej, to powinno to prowadzić do odrzucenia wcześniej wysuwanych wątpliwości. Jest dokładnie odwrotnie, tak jak to pokazałem w pierwszej części książki. Narodziny w Betlejem neguje się dziś z kilku powodów.
Po pierwsze, zgoda na to, że Jezus tam się urodził, mogłaby pociągać za sobą uznanie, iż faktycznie w ten sposób wypełniło się proroctwo. Skoro racjonaliści z góry je odrzucają, będą negować też narodziny w Betlejem. Ich zdaniem Bóg nie istnieje, nie mógł zatem ani niczego zaplanować, ani tym bardziej przepowiedzieć, ani, co jest kolejnym wnioskiem, sprawić. Istnieją jedynie ludzkie wyobrażenia, stany świadomości i pragnienia, mylnie brane za zapis Bożych interwencji. Jeśli zatem dzieje się coś, co takim oczekiwaniom odpowiada, to najwyraźniej znaczy to, że jednej fantazji odpowiada inna. Ale jest i drugi powód: coraz większa niechęć chrześcijańskich teologów do posługiwania się proroctwami jako argumentem na rzecz prawdy Ewangelii. „Na nieszczęście w ostatnich latach coraz częściej usiłuje się w niektórych kręgach pisać na nowo historię judaizmu w taki sposób, by pokazać, że judaizm, łącznie z judaizmem czasów Chrystusa, nigdy nie skupiał się na przyjściu Mesjasza. W niektórych przypadkach podejście takie jest inspirowane modernizmem, którego wyznawcy mają ogromną trudność w uznaniu roli nadprzyrodzonej interwencji w sprawy ludzkości. Jednakże może to być też podyktowane chęcią powstrzymania Żydów od rozważania roszczeń chrześcijaństwa”. Chrześcijańscy teologowie, a wśród nich coraz częściej katolicy i liberalni protestanci, tak bardzo boją się zarzutu o niedocenienie judaizmu (współczesnego), że na wszelki wypadek porzucają i negują własną Tradycję.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.