Amerykanista: Prawdopodobnie "Super Wtorek" przypieczętuje nominację Trumpa

Amerykanista: Prawdopodobnie "Super Wtorek" przypieczętuje nominację Trumpa

Dodano: 
Tomasz Winiarski, amerykanista
Tomasz Winiarski, amerykanista 
- Tegoroczne prawybory są zdecydowanie ciekawsze po stronie Republikanów, niż Demokratów – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Tomasz Winiarski, amerykanista.

DoRzeczy.pl: Amerykański system wyborczy wydaje się dla polskich wyborców dość skomplikowany. Dlaczego Super Wtorek jest tak ważny?

Tomasz Winiarski: Istotnie, amerykańska demokracja ze wszystkimi swoimi niuansami bywa niekiedy dosyć skomplikowana. Piękno tutejszego procesu wyborczego polega jednak na tym, że bardzo często to zwykli obywatele, a nie partyjni bossowie decydują o tym, kto będzie reprezentował ich stronnictwo polityczne w wyborach – czy to prezydenckich, czy do Kongresu.

“Super Wtorek” to faktycznie jedno z najważniejszych wydarzeń w trakcie prawyborów rozgrywających się w obozach obu głównych partii politycznych w Stanach Zjednoczonych – Republikańskiej i Demokratycznej. Przypada on albo pod koniec lutego, albo na początku marca, a więc w momencie, kiedy jesteśmy już po kilku pierwszych bitwach wyborczych rozgrywających się w innych stanach. Często jednak na tym etapie walka o partyjną nominację nie jest jeszcze w pełni rozstrzygnięta, co dodatkowo zwiększa wagę "Super Wtorku".

To moment, który może być katalizatorem procesu prawyborczego, znacznie przyspieszając kampanijną dynamikę za oceanem i ostatecznie wyłaniając już tego polityka, który uzyska partyjną nominację do startu we właściwych wyborach prezydenckich. Tylko tego jednego dnia Amerykanie głosują bowiem w aż 15 różnych stanach, m.in. w Teksasie oraz Kalifornii, które są najbardziej zaludnione w całych USA. W trakcie "Super Wtorku" prawybory rozgrywają się jednak także w Alabamie, Arkansas, Kolorado, Maine, Massachusetts, Minnesocie, Karolinie Północnej, Oklahomie, Tennessee, Utah, Vermont, Wirginii, na Alasce, a także w Samoa Amerykańskim, które jest terytorium zamorskim Waszyngtonu. Choć większość z tych – nazwijmy to "okręgów wyborczych" – to nie są tzw. "stany wahające się", które w największym stopniu decydują o prezydenturze, “Super Wtorek” z racji ogromnej próby wyborców, daje doskonały ogląd sytuacji i pozwala stwierdzić, kto i w jakich grupach elektoratu pozostaje najbardziej na fali, które nazwisko ma największy kapitał polityczny itd. W jego trakcie do zdobycia jest aż 36 proc. wszystkich republikańskich i demokratycznych delegatów, którzy następnie podczas partyjnych konwencji wyłonią oficjalnych kandydatów w wyścigu o Biały Dom.

Jak w tym roku wyglądają prawybory? Jak układają się siły?

Tegoroczne prawybory są zdecydowanie ciekawsze po stronie Republikanów niż Demokratów. Dzieje się tak, ponieważ Joe Biden jako urzędujący prezydent walczący o reelekcję ma swego rodzaju “niepisane pierwszeństwo” w trakcie prawyborów swojej partii. Jest zdecydowanym faworytem i dla większości wyborców oraz działaczy partyjnych jego nominacja jest czymś naturalnym. Oczywiście, to nie oznacza, że nie można próbować rzucić mu rękawicy – w tym roku próbują czynić to m.in. kongresmen z Minnesoty Dean Phillips oraz przewodniczka duchowa Marianne Williamson. To jednak wyjątkowo niewdzięczne zadanie. Szanse takich polityków, którzy stają w szranki z urzędującym prezydentem są tradycyjnie czysto teoretyczne. W kampanii prawyborczej po stronie Demokratów pojawił się jednak dużo mocniejszy gracz – członek jednego z najsławniejszych rodów w Ameryce Robert F. Kennedy Jr., bratanek zamordowanego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Na pewnym etapie jego poparcie oscylowało w granicach nawet 10 punktów procentowych, co zapalało poważne lampki alarmowe w sztabie Joe Bidena. Kennedy występuje bowiem z pozycji stojących w absolutnej kontrze do niemal wszystkiego co na swoich sztandarach ma urzędujący prezydent USA, toteż jego dosyć silne poparcie wskazywało na istnienie pewnej części lewicowego elektoratu, której zupełnie nie po drodze z oficjalną narracją Bidena oraz innych polityków Partii Demokratycznej. Robert F. Kennedy Jr. słynie z bardzo kontrowersyjnych poglądów – krytykuje całą doktrynę w polityce zagranicznej USA, a także sprzeciwia się m.in. pomocy dla Ukrainy, mimo, że jego syn walczył, jako ochotnik w Legionie Międzynarodowym. Kennedy, zdając sobie sprawę, iż nie ma szans na uzyskanie demokratycznej nominacji, podjął decyzję o stracie, jako kandydat niezależny. Choć na wprowadzenie się do Białego Domu nie ma żadnych szans, wciąż może sporo namieszać, odbierając część głosów Bidenowi, a może także i Trumpowi.

Podobnie jak Joe Biden na lewicy, na prawicy dominuje Donald Trump, który jest niekwestionowanym liderem sondaży i realnie pozostaje poza zasięgiem jakiegokolwiek innego konserwatywnego polityka.

Do walki o republikańską nominację przystąpiło znacznie więcej kandydatów m.in. gubernator Florydy Ron DeSantis, który na pewnym etapie prawyborczej kampanii mógł stanowić jakieś zagrożenie dla Trumpa i faktycznie, za sprawą rosnącego poparcia w sondażach, uwierzył chyba w swoje szanse na uzyskanie nominacji republikanów. W wyniku serii błędów i wpadek DeSantis zaprzepaścił jednak swój kapitał wyborczy. Pod naporem ostrej krytyki ze strony Donalda Trumpa (walka między nimi była bardzo brutalna i pełna personalnych wycieczek) oraz po serii wyborczych niepowodzeń, wycofał się z dalszej walki. Ostatecznie jednak poparł Trumpa, co umiejscawia go w grupie potencjalnych członków ewentualnej administracji nowego-starego republikańskiego prezydenta. Próby czasu nie wytrzymali także inni konserwatywni kandydaci — m.in. biznesmen Vivek Ramaswamy oraz były gubernator Arkansas Asa Hutchinson. W grze pozostaje obecnie, oprócz Trumpa, jedynie Nikki Haley, była gubernator Karoliny Południowej oraz była amabsador USA przy ONZ w czasach administracji Trumpa. Jest ona ostatnią nadzieją bardziej establishmentowych republikanów spod znaku “Never Trump”. Chociaż nadzieja ta przygasa z każdym dniem…

Czy po "Super Wtorku" będziemy mieli niemal pewność, kto ostatecznie zmierzy się w wyborach?

Wiele wskazuje na to, że “Super Wtorek” będzie momentem, który przypieczętuje nominację prezydencką dla Donalda Trumpa. Bukmacherzy dają mu prawie 100% szans na zwycięstwo prawie w każdym superwtorkowym stanie. Polityk ten przystępuje do kolejnego etapu prawyborów niesiony ogromnym sukcesem w Sądzie Najwyższym USA, który orzekł, że poszczególne stany nie mogą blokować mu możliwości startu w wyborach prezydenckich na podstawie rzekomej odpowiedzialności za rebelię przeciwko Ameryce. To nawiązanie do szturmu na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku, za który wielu demokratów obwinia Donalda Trumpa.

Według sondaży były republikański prezydent zwycięży z Nikki Haley w każdym stanie i to z bardzo bezpieczną przewagą. To będzie całkowita deklasacja! Oczywiście nie jest to żadnym zaskoczeniem – to nie jakaś zmiana dynamiki wyborczej po drugiej stronie Atlantyku, a jedynie potwierdzenie od dawna obserwowanego trendu. Do tej pory Donald Trump wygrywał kolejno w każdym stanie, w którym rozgrywane były prawybory. Najnowsze sukcesy to pasmo zwycięstw m.in. w Karolinie Południowej, Michigan oraz Idaho. Nikki Haley zdołała pokonać go jedynie w ultraliberalenej enklawie, jaką jest stolica USA, czyli Dystrykt Kolumbii w Waszyngtonie. To trochę zabawne, bowiem Haley jest politykiem mocno konserwatywnym. Obecnie jednak uosabia bunt wobec kandydatury Trumpa i przyciąga w ten sposób także bardziej umiarkowanych republikanów, a niekiedy wręcz demokratów. Na uwagę zasługuje fakt, że jako jedyny konserwatysta utrzymała się w republikańskich prawyborach aż do tego momentu i była w ogóle w stanie nawiązać realną walkę z Trumpem. Jej relatywnie duże poparcie – jak na kogoś, kto nie ma słowa “Trump” w swoim nazwisku – pokazuje, że kampania Trumpa może mieć pewne powody do obaw. Na amerykańskiej prawicy, pomimo faktu dominacji byłego prezydenta, wciąż istnieje spora grupa wyborców, którzy sprzeciwiają się jego kandydaturze. Wielu z nich czyni to do tego stopnia, iż prędzej poprą Bidena, niż oddadzą swój głos na Trumpa. Problem, jaki “zbuntowani republikanie” mogą stanowić dla kampanii Trumpa widać szczegółnie dobitnie na przykładzie kluczowego stanu, jakim jest Michigan. Nikki Haley, mimo porażki różnicą 40 p.p., wciąż zdołała zdobyć tam blisko 300 tysięcy głosów! A mowa tu o stanie, który Donald Trump w 2016 roku wygrał, ale minimalną przewagą rzędu 10 tys. wyborców. Z drugiej zaś strony, sondaże ogólnokrajowe pokazują, że gdyby wybory odbywały się dzisiaj, Trump miałbym nad Bidenem przewagę nawet 5 punktów procentowych. Tak wynika, chociażby z badania przeprowadzonego pod koniec lutego na zlecenie dziennika “The New York Times”. Nikki Haley zapowiadała, że w republikańskich prawyborach pozostanie przynajmniej do “Super Wtorku”. Wiele wskazuje jednak na to, że przed nami seria “superwtorkowych” zwycięstw Trumpa, a zatem ostateczne przypieczętowanie jego prawyborczego sukcesu. Taki scenariusz może doprowadzić do wycofania się Nikki Haley z prawyborów. Dla kampanii byłego prezydenta byłaby to doskonała wiadomość, jego sztab mógłby bowiem w pełni skupić się na właściwej kampanii wyborczej i reywlizacji z Joe Bidenem. Bo nikt nie powinien mieć tutaj żadnych wątpliwości, w listopadzie o fotel prezydenta USA zawalczą Donald Trump i Joe Biden. A reszta? Reszta jest tylko tłem dla tego wielkiego, politycznego spektaklu.

Tomasz Winiarski jest amerykanistą, dziennikarzem Tygodnika Katolickiego "Niedziela", współtwórcą podcastu Niepoprawny Dyplomata.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także