Ukraińska huśtawka
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Ukraińska huśtawka

Dodano: 
Ukraińscy żołnierze podczas wojny z Rosją
Ukraińscy żołnierze podczas wojny z Rosją Źródło: Wikimedia Commons
Siłami kilku brygad zmechanizowanych Ukraińcy 6 sierpnia przekroczyli granicę Rosji w Obwodzie Kurskim i zaatakowali słabo obsadzone rosyjskie pozycje.

Terenu bronili głównie nieostrzelani poborowi, wysłani do zabezpieczania granicy, jednostki MSW i podlegającej FSB Służby Pogranicznej. W ciągu kilku dni ukraińskie wojsko zajęło przygraniczne wioski i miasteczko Sudża, posuwając się głównie wzdłuż dróg na kilkadziesiąt kilometrów wgłąb Rosji.

Ukraińcy dobrze przygotowali się do ataku. Brały w nim udział 22. Brygada Zmechanizowana posiadająca przekazane Ukrainie polskie czołgi Pt-91, 82. Brygada Desantowo – Szturmowa, wyposażona w czołgi Challenger, bojowe wozy piechoty Marder i transportery opancerzone Stryker. Są to jedne z najlepiej wyposażonych i wyszkolonych jednostek w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Po dwóch dniach dołączyła do nich elitarna 80. Brygada Desantowo – Szturmowa.

Nietypowy atak

Podczas ofensywy zastosowano nietypową taktykę. Na pierwszą linię podciągnięto jednostki walki radioelektronicznej (RWE), które obezwładniały rosyjskie drony rozpoznawcze i uderzeniowe. Pracujące na zmienionych częstotliwościach ukraińskie drony masowo atakowały rosyjskie pozycje. Dołączała do nich ukraińska artyleria, działająca dosyć swobodnie przy braku rosyjskich dronów rozpoznawczych. Pozwoliło to również na podciągnięcie piechoty. Na szpicy ataku szli żołnierze z pułków tzw. rendżersów, wyszukując słabych punktów obrony. Znalezione stanowiska oporu były omijane i izolowane. Często nie było już tam nikogo. Rosyjscy żołnierze opuszczali okopy i umocnienia pod ostrzałem artyleryjskim i atakami dronów FPV. Główne siły parły naprzód, dążąc do jak najszybszego rozbicia nadchodzących rosyjskich posiłków. Czyszczenie rosyjskich pozycji zostawiano rendżersom, działającym w małych grupach – po 4 – 6 żołnierzy. W miare postępów sił głównych, podążały za nimi jednostki RWE i dronów, tworząc przestrzeń dla dalszych działań. Podciągnięte jednostki inżynieryjne zaczęły budować umocnienia. Uszkodzone czołgi i transportery ściągane są z pola walki do remontu na zaplecze. Na wysokim poziomie działa logistyka. Ukraińcy posuwają się głównie drogami prowadzącymi do Kurczatowa, gdzie znajduje się Kurska Elektrownia Jądrowa i do Kurska.

Rosjanie dosyć desperacko bronią się posiadanymi siłami. Poważniejszy opór stawił jedynie pułk wojsk powietrznodesantowych. Czeczeńcy z „elitarnej” jednostki „Achmat” uciekli z pola bitwy, zostawiając rosyjskich poborowych. Ukraińców atakowano samolotami i śmigłowcami szturmowymi. Użyto też z marnym skutkiem rakiet balistycznych Iskander. Rosyjskie posiłki są ściągane na miejsce dosyć powoli, drogą lądową. W najbliższym czasie mają tam zostać skierowane siły wielkości dywizji i dziewięciu brygad. Przyczyną tak powolnego tempa jest prawdopodobnie ściąganie jednostek z różnych, części frontu, odległych od Donbasu, gdzie toczą się obecnie najbardziej intensywne walki. Cześć oddziałów przybywa w rejon walk bez sprzętu, pobierając go dopiero z baz zaopatrzeniowych w Obwodzie Biełgorodzkim. Rosjanie nie znający terenu i ukraińskich pozycji skazani są na poruszanie się po głównych drogach i rozpoznanie bojem. Fatalnie skończyło się to dla rosyjskiej kolumny marszowej pod Rylskiem. Kasetowe pociski z wyrzutni HIMARS zabiły tam nawet kilkuset żołnierzy. Władze wprowadziły stan operacji kontrterrorystycznej w obwodach kurskim, biełgorodzkim i briańskim. Ministerstwo obrony poinformowało, że ewaukowanych zostało ponad 76 tys. ludzi.

Dotychczas rosyjska granica była kilka razy przekraczana, ale przez członków tzw. rosyjskich legionów, walczących z Rosją po stronie ukraińskiej, albo siły i służby specjalne. Nigdy jednak nie na taką skalę i z jawnym już użyciem zachodniej broni. Oczywiście spowodowało to wysyp komentarzy dotyczacych przełomu w wojnie i skutków owego bezprecedensowego ataku. Co rodzi oczywiście pytania o cele Ukraińców.

Jakie cele?

Przeważają opinie, że ukraińska ofensywa ma głównie na celu odciągnięcie rosyjskich sił z frontu w Donbasie, a w dalszej perspektywie „wymianę” zdobytych podczas niej rosyjskich terenów na ukraińskie, zajęte przez Rosjan. Byłby to mocny argument podczas zapowiadanych od długiego czasu „rozmów pokojowych”. Zwłaszcza w perspektywie zmiany w Białym Domu z końcem tego roku.

Teorię tę cześciowo potwierdził trzy dni po ataku doradca Szefa Kancelarii Prezydenta Zełeńskiego, Mychajło Podolak, stwierdzając, że „Takie operacje jak w obwodzie kurskim będą miały pozytywny wpływ na ewentualne negocjacje z Rosją. Rosja jest gotowa na pewne kompromisy tylko wtedy, gdy wojna nie przebiegnie zgodnie z jej planem”.

Rosja nie będzie raczej skłonna do negocjowania takich wymian. Pod koniec września 2022 r. części ukraińskich obwodów, okupowane przez Rosjan uznane zostały za tereny włączone do Federacji Rosyjskiej. Trudno więc oczekiwać, że będzie wymieniać „rosyjskie ziemie za rosyjskie ziemie”, zwłaszcza, że dla zdobycia terenów na wschodzie Ukrainy rosjanie poświęcili dziesiątki tysięcy żołnierzy.

Nie powiodło się też raczej odciągnięcie rosyjskich oddziałów od Donbasu. Tempo i intensywność prowadzonych tam działań nie zmieniły się. Rosjanie kontynuują powolne natarcie w okolicach Czasiw Jaru, Torecka i Awdijewki. Do walki w obwodzie kurskim ściągane są głównie jednostki rezerwowe rosyjskiego zgrupowania „Północ”. Wyparcie Ukraińców spod Kurska ma odbywać się w ramach „operacji antyterrorystycznej”, na której czele Putin postawił szefa FSB Aleksandra Bortnikowa. Zaangażowane zostało natomiast rosyjskie lotnictwo wojskowe z innych kierunków, które jednak jest mało skuteczne, ponieważ Ukraińcy skutecznie wyeliminowali rosyjskie rozpoznawcze drony i podciągnęli systemy OPL blisko frontu. Uprawiana na wschodzie Ukrainy taktyka zrzucania bomb szybujących z odległości kilkudziesięciu kilometrów nie sprawdza się natomiast przeciw manewrującym ukraińskim poddodziałom.

Ta mobilność nie będzie jednak trwała wiecznie. Ukraińcy w ciągu kilku dni osiągnęli duży sukces, zajmując ok. 750 km² rosyjskiego terytorium. Opanowali też węzły transportowe, linie kolejowe i linię energetyczną zasilającą transport kolejowy idący na Donbas i Zaporoże. Powoduje to znaczne utrudnienia w zaopatrywaniu rosyjskich sił, operujących w tych regionach. Trudno jednak wskazać cele operacyjne dalszych ataków. Na opanowanie większych terenów Ukraińcy po prostu nie będą mieć sił, bez pustoszenia z żołnierzy i sprzętu innych swoich odcinków. Zwłaszcza, że rosyjska obrona po efekcie zaskoczenia krzepnie, a oddziały wchodzące do walki stawiają miejscami zacięty opór. Szybko więc walki mogą przybrać formę pozycyjną, w której znowu przewagę zaczną uzyskiwać Rosjanie.

Nie należy się więc spodziewać ogłaszanego przez niektórych – co bardziej optymistycznych komentatorów przełomu w wojnie, czy upadku Putina, obalonego ze względu na okazaną słabość, czego Rosjanie swoim przywódcom nie wybaczają. W rosyjskich władzach zapanowała co prawda pewna nerwowość. W ciągu kilku najbliższych tygodni sytuacja prawdopodobnie zostanie jednak ustabilizowana. Odbijanie zajętych przez Ukraińców terenów może zająć długie miesiące i wywoływać społeczne niezadowolenie, jednak nie na skalę, która mogłaby zagrozić rządzącym. Rosyjska propaganda już zaczęła operację osłabiającą skutki ukraińskiej ofensywy. Z jednej strony bagatelizuje się jej rozmiary, z drugiej przekonuje o okrucieństwach popełnianych przez Ukraińców na okupowanych terenach i inspiracjach z Zachodu i NATO. Wg rosyjskich doniesień w atak szeroko zaangażowani mają być najemnicy, w tym Polacy i zachodni sprzęt. Wykorzystywana jest również tradycyjna rosyjska metoda „car dobry – bojarzy źli”. Błędy i niedociągnięcia w ewakuacji i pomocy dla mieszkańców zaatakowanych rejonów spycha się na lokalne władze, przekonując, że Putin nie zostawi ich samych.

Niekończąca się wojna

Wydaje się, że dla Ukrainców najważniejsze jest odzyskanie inicjatywy. A przynajmniej pokazanie, że ciągle mogą ją odzyskać. Po miesiącach powolnego ustępowania Rosjanom w Donbasie pokazali ponownie, że mogą bić przeciwnika na dużą skalę. Oprócz podniesienia morale żołnierzy i cywilów, ma to również aspekt zewnętrzny. Ofensywa przedstawiana jest jako punkt zwrotny, który może odwrócić koleje wydawałoby się już przegranej wojny. Ukraińcy znowu wsadzili europejskie społeczeństwa na emocjonalną huśtawkę, sprawiając wrażenie, że – podobnie jak Prigożyn w zeszłym roku – w przyszłym tygodniu znajdą się na przedmieściach Moskwy i na Krymie, a Putin ucieknie do swojego bunkra w Górach Ałtaju. O ile wcześniej nie zostanie obalony przez zawiedzionych jego słabością Rosjan.

Powoduje to oczywiście kolejną falę zainteresowania ciągnącym się trzeci rok konfliktem, co przekłada się również na strumień pieniędzy i pomocy materialnej, kierowany do Ukrainy. Ukraina walczy, Ukraina nigdy się nie podda, Ukraina w końcu zwycięży – to przekaz kierowany do świata.

Jeżeli nie uda się oderwać znaczniejszych rosyjskich sił od walk w Donbasie, celem może być storpedowanie planowanych rozmów pokojowych. Przystępowanie do nich przez Ukrainę w warunkach niepowodzeń na froncie byłoby skrajnie niekorzystne. Postawa Rosji w ostatnich miesiącach wskazywała z kolei, że również oczekuje na przełom militarny. Mogłoby nim być przełamanie ostatnich solidnych fortyfikacji na froncie w okolicach Torecka, które Ukraińcy zaczęli budować już w 2014 r. Otworzyłoby to drogę do centrum lewobrzeżnej Ukrainy. Ukraińska ofensywa krzyżuje te plany. Być może więc największym jej sukcesem będzie zapobieżenie rozpoczęciu rozmów pokojowych na skrajnie niekorzystnych dla Ukrainy warunkach, i utrwalanie militarnego pata, zasadniczo dla niej korzystnego.

Wydaje się też, że zbyt mało uwagi poświęca się kolejnemu z celów, jakie osiągnęli Ukraińcy, tj. opanowaniu stacji pomiarowej na gazociągu w Sudży. Obecnie jest to jedyna działająca droga przesyłu gazu z Rosji przez Ukrainę. Z tego powodu jego ceny w Europie już wzrosły o ok. 5%, chociaż przesyła się tamtędy na europejski rynek zaledwie 3-5 % gazu. Jest to jednak główna droga dostaw do Słowacji, Austrii i Węgier, czyli największych europejskich oponentów Ukrainy. Ukraińcy mogli w każdej chwili zablokować przepływ na swoim terytorium, jednak naruszyliby w ten sposób obowiązujące umowy. Zajęcie stacji może więc być czytelnym znakiem, że taka „awaria” może się również zdarzyć w trakcie działań wojennych i być skutkiem siły wyższej, za którą nie ponoszą odpowiedzialności.

Jeżeli zdarzyłoby się to nie w sierpniu, ale w środku zimy, państwa te – o wiele bardziej uzależnione od gazu niż np. Polska, znalazłyby się w poważnych tarapatach. Nie dotyczy to tylko odbiorców przemysłowych, ale i indywidualnych. Wizja marznących obywateli z pewnością musi więc oddziaływać na mniej lub bardziej sprzyjające Putinowi rządy.

Z pewnością Ukraińcy mieli dosyć dobrych powodów, żeby rozpocząć jedną z największych operacji od początku wojny i po raz pierwszy od 1941 r. wtargnąć na rosyjską ziemię. Jak wpłynie to na przebieg wojny dowiemy się pewnie w najbliżych miesiącach.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także