Przydacz: Dyplomacja nie polega na publicznych sporach i tweetach

Przydacz: Dyplomacja nie polega na publicznych sporach i tweetach

Dodano: 
Marcin Przydacz (PiS)
Marcin Przydacz (PiS) Źródło: PAP / Piotr Nowak
Dyplomację uprawia się poprzez bezpośrednie kontakty, a nie wymianę wieczornych tweetów na portalu X – mówi poseł PiS Marcin Przydacz w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy: Jak ocenia pan wymianę zdań pomiędzy ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, Elonem Muskiem i Marco Rubio?

Marcin Przydacz: Uważam, że to była zupełnie niepotrzebna kłótnia, która nic nie wniosła i nie miała żadnego celu poza zaspokojeniem ego pana ministra Sikorskiego. W dobie kluczowych decyzji zapadających obecnie w Białym Domu potrzebujemy profesjonalizmu w dyplomacji oraz działań mających na celu, aby wojska amerykańskie nie tylko nie opuszczały terytorium Europy i Polski, ale wręcz zwiększały swoją obecność na wschodniej flance NATO. Niemniej, w żaden sposób nie mogę popierać próby obrażania polskich ministrów czy tworzenia złej atmosfery. Dyplomację uprawia się poprzez bezpośrednie kontakty, a nie wymianę wieczornych tweetów na portalu X.

A czy Radosław Sikorski powinien ujawniać kwotę, którą Elon Musk otrzymuje za obsługę Starlinków? Dowiedzieliśmy się, że to Polska za to płaci.

To kwestia, którą można oceniać dwuznacznie. Z jednej strony pokazuje to, jak Polska aktywnie wspiera Ukrainę, zwłaszcza w zakresie wsparcia wojskowego, bo tak należy patrzeć na Starlinki. Ich użytkowanie zaczęło się jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości. To, że wojsko ukraińskie ma lepsze możliwości widzenia dzięki Starlinkom, jest efektem decyzji samych Amerykanów, ale Polska aktywnie zabiegała o to w poprzednich rządach. Natomiast publiczne przechwalanie się, kto ile zapłacił, w sytuacji, gdy doskonale wiemy, że właścicielem tej technologii jest Elon Musk, jest wątpliwe. Wbrew temu, co mówi minister Sikorski, nie jest łatwo znaleźć innego dostawcę tej technologii, bo nikt inny nie wysyła w kosmos tylu satelitów. Ma to swoje duże znaczenie. Raczej, jeśli naprawdę chce się pomóc Ukrainie, należałoby dążyć do kontynuacji tej współpracy.

Na to wszystko wychodzi premier Donald Tusk, który twierdzi, że PiS straciło resztki rozumu i narodowej godności. Dodaje, że politycy opozycji to polityczni i moralni bankruci. Co pan na to?

Pan premier Donald Tusk jest chyba ostatnią osobą, która powinna udzielać lekcji dotyczących narodowego interesu, bo sam wielokrotnie stawiał swój osobisty czy europejski interes ponad interes państwa polskiego. Trudno mi więc przyjąć takie pouczanie. Myślę, że pan premier Tusk próbuje wyciągnąć z tej niekomfortowej sytuacji ministra Sikorskiego jakieś korzyści polityczne, wzbudzać antyamerykanizm w Polsce i tworzyć swoją polityczną przestrzeń w debacie krajowej. Na miejscu premiera Tuska dzisiaj skupiłbym się na jak najlepszym wykorzystaniu prezydencji w Unii Europejskiej, ale jak wskazują eksperci i media, to przewodnictwo jest całkowicie bezobjawowe. Pan premier jest reaktywny, nie proponuje żadnych rozwiązań, a nawet szczyt Unia Europejska-USA, który mieliśmy zorganizować w Warszawie, nie odbywa się. W jego miejsce pojawiają się Francuzi i Włosi, a szczyty odbywają się w Brukseli, Londynie – wszędzie, tylko nie w Polsce, ponieważ premier Donald Tusk nie potrafił tych spraw załatwić. A to, co mu najlepiej wychodzi, to szczuć jednych Polaków na drugich.

Czytaj też:
"Duży błąd Sikorskiego". Nawrocki o sytuacji z Muskiem
Czytaj też:
Woś: Polityczny prokurator i polityczna sędzia w sprawie Mateckiego to wstyd


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: dorzeczy.pl/gielda


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także