Braun: Polska potrzebuje szerokiego frontu gaśnicowego. PIT i CIT do likwidacji, ZUS do wygaszenia

Braun: Polska potrzebuje szerokiego frontu gaśnicowego. PIT i CIT do likwidacji, ZUS do wygaszenia

Dodano: 
Grzegorz Braun
Grzegorz Braun Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Wszystko zależy od tego jak szeroki będzie front gaśnicowy, który chce odzyskać niepodległość, a nie negocjować warunki podległości. To front, który chce znieść PIT, CIT, docelowo VAT, wygasić ZUS, a nie tylko złagodzić wymiar kary, czyli coś obniżyć czy coś uprościć – mówi DoRzeczy.pl europoseł i kandydat na prezydenta Grzegorz Braun.

Dorzeczy.pl: Adam Bodnar i pana przeciwnicy z szeregów Koalicji Obywatelskiej twierdzili, że należy panu odebrać immunitet poselski m.in. za interwencję w szpitalu, gdzie dokonywano masowo aborcji także na dziewięciomiesięcznych dzieciach. Czy ludzie pozornie postsolidarnościowej Platformy Obywatelskiej i tzw. kościół łagiewnicki wspierający ich w drodze politycznej to podmioty proaborcyjne?

Grzegorz Braun: Jestem szczęśliwy i mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dzięki tej interwencji poselskiej, przygotowanej przez pana posła Romana Fritza, w której mogłem mu towarzyszyć, moi rodacy, a także publiczność w szerszym świecie dowiedzieli się o tym, że w Polsce można prowadzić systematyczne, legalne dzieciobójstwo. Ludzie dowiedzieli się o tym, że w Oleśnicy – i najprawdopodobniej też w innych miejscach – lekarze dzieciobójcy działają bezkarnie i cieszą się poparciem ze strony władz politycznych i policyjnych. To są seryjni mordercy. Tam w Oleśnicy życie stracił nie jeden dziewięciomiesięczny Felek, ale ponad 150 dzieci zostało uśmierconych tylko w tym jednym „sezonie” prac szpitala, który równie dobrze można by nazwać kliniką aborcyjną. Jeżeli więc ten horror, zgroza, bezprawie i wielka zbrodnia domagają się osądu moralnego przyszłych pokoleń, to bez wątpienia domagają się też przykładnego ukarania tutaj w życiu doczesnym, ukarania przez polskie sądy, które powinny stać na straży życia, a nie cywilizacji śmierci. Po interwencji w Oleśnicy jest znacznie trudniej udawać, że takie rzeczy nie dzieją się w Polsce.

Co zatem z sumieniem postsolidarnościowej PO i części modernistycznych hierarchów, którzy reprezentują tzw. kościół łagiewnicki?

Ani mnie, ani pana na konklawe do Rzymu nie zaproszono. Nie na naszych barkach spoczywają pewne decyzje. My róbmy to, co do nas należy, czyli to, co należy w moim przypadku do władzy świeckiej, a w pana przypadku do czwartej władzy, czyli do mediów. Starajmy się wykonywać nasze obowiązki i działać na rzecz godności, majętności i wolności Polaków. Rzeczywiście jednak chciałoby się – i to jest moje westchnienie pobożne jako świeckiego grzesznika i polityka – chciałoby się czasem słyszeć więcej odważnego głosu przedstawicieli władzy duchownej. Chciałbym, żeby hierarchia katolicka w Polsce z większą śmiałością i bardziej donośnie mówiła jak jest, także – a może przede wszystkim – w aspekcie prawa nienarodzonych dzieci do życia.

Inna interwencja, z którą pan będzie zawsze kojarzony, to zgaszenie świec chanukowych w Sejmie z użyciem gaśnicy przeciwpożarowej. Zdarzyło się panu usłyszeć od jakiegoś posła czy senatora koalicji, nawet po cichu, w kuluarach „Grzegorz, nie powiem tego głośno, ale dobra robota”?

Nie, nigdy. Ten medialny i polityczny lincz na mnie i te rytualne potępienia, rozdzieranie szat i ta nienawiść, że pewnie, gdyby tam były jakieś kamienie, to by po nie sięgnięto; wezwania do zadania mi śmierci, co najmniej cywilnej, wezwania do tego bym zniknął, czyli nawoływania do łamania prawa, żeby odmówić mi praw obywatelskich i zrobić wszystko, abym zniknął to jest lincz, który skutkuje do dzisiaj tym, że oswojony został świat polityki, mediów i opinia publiczna z tym, że mi nie przysługują prawa np. do przedstawiania mojego programu w jakichkolwiek mediach centralnych. Mam zero minut i zero sekund w największych mediach. Proszę zobaczyć, kampania jest już dosyć zaawansowana, a ja dalej mam zero minut i zero sekund we wszystkich mediach warszawskich, z wyłączeniem od tej reguły tylko krótkich wystąpień liczonych w minutach w debacie jednej czy drugiej. Telewizja reżimowa, zwana omyłkowo publiczną w bezczelny sposób nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, bowiem jestem zarejestrowanym kandydatem, jednym z pierwszych zarejestrowanych kandydatów i jestem kandydatem na pewno nie ostatnim w sondażach, a nie jestem tam zapraszany, a wręcz jestem w telewizji publicznej persona non grata.

Panie pośle, jeśli zdobędzie pan tych kilka procent poparcia w wyborach prezydenckich, to będzie asumpt do tego, by na serio zacząć budować struktury Konfederacji Korony Polskiej w całej Polsce na następne wybory parlamentarne?

Struktury Korony są już w całej Polsce. Nie traciliśmy czasu. Nie zmarnowaliśmy poparcia, z jakim się spotykamy w całym kraju. Gdyby nie było tych struktur, to moja kandydatura nie byłaby wysunięta, bo nie byłoby komu zebrać setek tysięcy podpisów, nie byłoby komu pracować na rzecz tej kampanii i przygotowywać spotkań w każdym okręgu wyborczym, gdzie pomimo przemilczania mnie w mediach, ludzie przychodzą tłumnie. Teraz rzecz w tym, jak szeroki uda nam się zbudować konsensus na prawicy. Tej prawicy, która nie dryfuje w stronę centrum tylko tej, która jest narodowa, wolnościowa, konserwatywna, katolicka, tradycjonalistyczna. Wszystko zależy od tego, jak szeroki będzie front gaśnicowy, który chce odzyskać niepodległość, a nie negocjować warunki podległości. To front, który chce znieść PIT, CIT, docelowo VAT, wygasić ZUS, a nie tylko złagodzić wymiar kary, czyli coś obniżyć czy coś uprościć. Pytanie, jak szeroki będzie ten front normalizacji, a nie eskalacji wojennej, pokoju, a nie cudzych wojen; front przeciwko ukrainizacji Polski, Zielonemu Ładowi, paktowi migracyjnemu. Dużo zależy od tego, jaki wynik mi przypadnie w tych wyborach, bowiem takie też będą nasze pozycje wyjściowe do następnych wyborów parlamentarnych.

6 procent to byłby dobry wynik?

Panie redaktorze, proszę nie siać defetyzmu.

Załóżmy więc teoretycznie, że nie przechodzi pan do drugiej tury. Na kogo wówczas pan zagłosuje? Trzaskowski czy Nawrocki?

Na pewno stawianie takich pytań obecnie jest zupełnie bezprzedmiotowe. Powiem jednak, że dzięki temu, że moja kandydatura była tak bezczelnie przemilczana, a moje nazwisko było tak bezczelnie pomijane w sondażach, a kiedy już tam się pojawiało to sondaże te były zdecydowanie dęte dla jednych, a niedoszacowane z całą pewnością w moim przypadku, dzięki temu wszystkiemu nie zostały rozbudzone żadne nadmierne oczekiwania i teraz może być już tylko lepiej.

Wracając do Kościoła. Caritas chce organizować w całej Polsce Centra Integracji Cudzoziemców. Niektóre środowiska katolickie, jak np. środowisko w Skierniewicach, buntują się przeciwko takim kościelnym biznesom, jednak wszystko wskazuje na to, że Caritas będzie jednak przystanią dla tysięcy islamistów przysyłanych do Polski, głównie z Niemiec. Jak pan to skomentuje?

To jest mentalność w najlepszym wypadku jakiegoś Chaima Rutkowskiego albo Oskara Schindlera, który też robił przez parę lat świetny biznes, ale skończyło się to tragedią. Cóż, czuję wielką gorycz i żal, że Kościół katolicki jest wikłany w tak wrogie i zdradzieckie działania wobec narodu polskiego; że Kościół katolicki jest wikłany w proceder reeksportu uchodźców-nachodźców, subsaharyjskich „inżynierów” z nożami w zębach głównie z Niemiec do Polski. Trzeba to oceniać jednoznacznie. Te działania Caritasu to hańba i zdrada. Świeccy i duchowni, którzy się w to angażują powinni się opamiętać i nie robić biznesu na nieszczęściu narodowym, jakim byłoby skuteczne wyegzekwowanie paktu migracyjnego. Z mojej strony padnie teraz deklaracja. Jeżeli tylko naród wyrazi taką wolę, to za mojej kadencji prezydenckiej nie będzie Centrów Integracji Cudzoziemców, a jeśli już, to będą centra deportacji i repatriacji.

Uznałby pan siebie za lefebrystę?

Jestem świeckim grzesznikiem-katolikiem. Na ile mogę, staram się szanować tradycję Kościoła Katolickiego, która liczy 2000 lat, a nie kilkadziesiąt lat, licząc od zakończenia obrad Soboru Watykańskiego II.

Gdyby abp. Marcel Lefebvre żył, to poszedłby Pan na celebrowaną przez niego Mszę trydencką?

Nie ma niczego piękniejszego na tym świecie i nie ma doskonalszego upostaciowania zasad i Tradycji katolickiej, niż Msza Święta tradycyjna, Msza wszechczasów, której przetrwanie i mimo wszystko dość szeroką dostępność zawdzięczamy świętej pamięci abp. Marcelowi Lefebvre. Czas to zweryfikował jednoznacznie pozytywnie. Świętej pamięci arcybiskup bezdyskusyjnie działał w stanie wyższej konieczności i czas pokazał dobre owoce jego dramatycznej i dzielnej decyzji, którą podjął. Trzeba za to dziękować Panu Bogu, najlepiej zamawiając Mszę tradycyjną u najbliższego duszpasterza, który potrafi ją odprawić; Mszę dziękczynną za cud samej Mszy Świętej i łaskę przetrwania tej Mszy, która została zachowana dzięki dzielnym bohaterom ludzkości, jakim był bez wątpienia abp. Marcel Lefebvre.

Rozmawiał Robert Wyrostkiewicz


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także