W trakcie debaty prezydenckiej kandydaci odpowiadali na pytania wyłonione w głosowaniu widzów i internautów. Jedno z nich dotyczyło wolności słowa. Artur Bartoszewicz poskarżył się, że jest pomijany przez dziennikarzy. Co więcej, utrudnia mu się także spotkania z wyborcami.
– Demokracja? Wolność słowa? O czym my w ogóle mówimy? Dwa miesiące kampanii prezydenckiej, a ja da wielu jestem widziany pierwszy raz. Dzisiaj miałem kolejną konferencję prasową, na którą nie zjawiły się żadne media – powiedział ekonomista.
Bartoszewicz powiedział również, że w czwartek miał mieć spotkanie z wyborcami w miejscowości Kalety. Do wydarzenia jednak nie doszło.
– Wójt zażądał od przedsiębiorcy, który wynajmował pomieszczenie, aby do spotkania nie doszło. Takich zdarzeń miałem kilka. Eliminacja kontrkandydata jest podstawowym mechanizmem walki w procesie demokratycznym. Jak to zmienić? Demokracją bezpośrednią. Zakazać finansowania z budżetu państwa partii politycznych, bo to one mają kasę, którą walczą ze mną. Jak sfinansowałem wszystko z własnych podatków, aby oni robili to ze mną – powiedział Bartoszewicz.
– Wolne media? A gdzie była Republika dzisiaj na mojej konferencji? – dodał na koniec kandydat na prezydenta Polski.
Debata Republiki
Po godz. 20 rozpoczęła się debata kandydatów na prezydenta, organizowana przez stacje prawicowe: Telewizję Republika, Telewizję wPolsce24 oraz Telewizję Trwam. Debata odbywa się w nowej formule: pytania zadają nie prowadzący, ale eksperci. To prezes InPost Rafał Brzoska, konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski, a także prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Łukasz Jankowski. Podczas debaty pojawiły się także pytania od widzów. W dyskusji nie biorą udziału Rafał Trzaskowski, Magdalena Biejat i Maciej Maciak.
Czytaj też:
Hołownia: Trzeba oczyścić sądyCzytaj też:
Zamieszanie podczas debaty. "Nie mamy zegara"
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl