Obecnie płaca minimalna wynosi 4666 zł brutto. Płaca minimalna na kolejny rok ustalana jest latem roku poprzedniego. Zatem właśnie trwa proces ustalania poziomu najniższego wynagrodzenia, który będzie obowiązywał od 1 stycznia 2026 r. Decyzja ta dotyczyć będzie ponad 3 mln Polaków.
Trzy największe centrale związkowe (OPZZ, NSZZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych) chcą, by najniższa krajowa wzrosła w przyszłym roku do 5015 zł brutto. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ma ambitniejsze plany. Szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica) proponuje wzrost o 390 zł brutto – do 5020 zł. Według doniesień portalu Money.pl, minister finansów Andrzej Domański nie zgadza się na propozycje związkowców i resortu pracy. W jego opinii płaca minimalna w przyszłym roku powinna wynieść 4670 zł, co dałoby wzrost o 4,7 zł – dużo mniej niż prognozowana inflacja. Money.pl zwróciło uwagę, że spór w rządzie o wysokość płacy minimalnej "może być gorący, tym bardziej że przypadł w momencie koalicyjnego przesilenia, ale wpisuje się też w tradycyjny podział między oboma resortami dotyczący bardziej socjalnego i nakierowanego na wzrost gospodarczy kierunku polityki".
Co z płacą minimalną? "Koalicja się kłóci", "efekt jest fatalny"
– Rzeczywiście, Ministerstwo Finansów wskazało, że gdyby liczyć minimalne wynagrodzenie za pracę według algorytmu ustawowego i zastosować taki wskaźnik weryfikacyjny, to należałoby podnieść wynagrodzenie minimalne o 3,7 zł. (...) Z drugiej strony, mamy informację od ministra finansów, że nie ma dążenia do tego, żeby podnosić płacę minimalną o 3,7 zł, ewentualnie o wskaźnik inflacji – tłumaczył na antenie radiowej "Trójki" Sebastian Gajewski, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. – Gdyby stosować przewidziany przez ustawę o minimalnym wynagrodzeniu wskaźnik weryfikacyjny, to wyszłoby 3,7 zł. My oczywiście na coś takiego się nie zgadzamy – podkreślił.
– Do ludzi dociera komunikat, że koalicja się kłóci, że nie ma pieniędzy, a PiS znajdowało na wszystko pieniądze – zauważyła prowadząca program Renata Grochal.
Głos zabrał Andrzej Szeptycki z Polski 2050. – Myślę, że efekt wizerunkowy, nawet jeżeli jest to propozycja robocza, jest fatalny. Wracamy do tego, że po jednej strony są elity warszawskie, a po drugiej stronie są ludzie, dla których naprawdę te pieniądze, ta pensja minimalna to jest część ich rzeczywistości. To brzmi fatalnie i może lepiej tego już nie podnosić, jeżeli jest taka opcja, niż podnosić o 5 zł – stwierdził. – Nie ma takiej możliwości, by nie podnosić płacy minimalnej – wtrącił wiceminister Gajewski.
Sprzeczka polityków wywołała rozbawienie wśród innych gości i prowadzącej. Obecny w studiu Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej aż złapał się za głowę, sugerując, że nie zgadza się ze słowami koalicjanta z partii Szymona Hołowni. – Proszę, mamy dyskusję 4,7, czy 3,7 podwyżka. Jedźcie dalej, panowie – skomentował Błażej Poboży z Kancelarii Prezydenta. – Jestem skłonny oddać panom część mojego czasu, naprawdę – powiedział poseł PiS Radosław Fogiel. – Wszyscy patrzą na mnie... sceptycznie – skwitował Szeptycki, czym ponownie wywołał salwę śmiechu w studiu.
Czytaj też:
Hołownia oburzony. "Rodzina Radia Donald nie zrozumiała z wyborów nic"Czytaj też:
Awantura na antenie "Trójki". Czarnek nie wytrzymał i wyszedł ze studia
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
