W środę (9 lutego) ukazał się wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą. Rozmowę w Pałacu Prezydenckim przeprowadzili: Krzysztof Ziemiec (Otwarta Konserwa), Paweł Musiałek (Klub Jagielloński) oraz Kacper Kita (Nowy Ład). Jedno z pytań dotyczyło relacji polsko-ukraińskich.
– Przede wszystkim jest nam potrzebna niepodległa, suwerenna Ukraina, jako duże państwo, które będzie stanowiło zaporę przeciwko imperialnym zapędom Rosji. (...) Chcę, żeby moje wnuki i następne pokolenia żyły w pokoju i spokoju oraz przyjaźni w najbliższym sąsiedztwie – mówiła głowa państwa.
Prezydent Duda przyznaje: To był błąd
– Uważam, że były kwestie, w których mogliśmy pokazać, że nie wolno nas pomijać. Nie zrobiliśmy tego. To był błąd – stwierdził Andrzej Duda. – Zarówno Ukraińcy, jak i nasi zachodni sojusznicy uważają, że lotnisko w podrzeszowskiej Jasionce i nasze autostrady należą im się, jakby to było ich. Nie jest ich. Jest nasze. Jak się komuś coś nie podoba, to: zamykamy, do widzenia, robimy remont, a wy kombinujcie, jeżeli uważacie, że nie jesteśmy wam potrzebni – mówił dalej.
– Nie zapraszano nas do bardzo ważnych gremiów międzynarodowych, w których decydowano o dostarczaniu pomocy Ukrainie przez nasze terytorium. Uważałem, że to jest skandal. I przyznaję otwarcie, że w pewnym momencie zablokowałem konkluzje szczytu NATO w Wilnie. Powiedziałem, że się nie zgadzam na taki zapis, ponieważ on dotyczy Polski, a pominięto nas przy stole – opowiadał prezydent.
"Utrzymanie koryta i wpływów"
Andrzej Duda był również pytany o możliwość resetu konstytucyjnego i chaos w polskim wymiarze sprawiedliwości. – To, co się dzieje, to w jakiejś części dla mnie jako prawnika jest oszałamiające. Widzę ludzi, których do niedawna uważano za autorytety prawnicze, którzy dzisiaj wzywają do łamania prawa, konstytucji w imię jakiegoś "wyższego dobra", którym jest utrzymanie przez nich koryta i wpływów – powiedział.
– Trybunał Konstytucyjny wzbudzał moje wątpliwości przez ostatnie 30 lat. Za każdym razem wybierali go albo postkomuniści, albo lewicowi liberałowie. Wybierali cały skład ludzi o określonym profilu ideologicznym. Jak się zmieniła władza w roku 2015 i zaczęły się normalne, uczciwe, rzetelne zmiany w zgodzie z konstytucją i wszelkimi zasadami ustrojowymi, to nagle się okazało, że kwestionowany jest Trybunał Konstytucyjny. Bo nie mieli większości i nie mogli decydować o wszystkich ustawach – wskazał prezydent.
– Jeżeli zaangażowana politycznie część środowiska sędziowskiego nie opamięta się i nie zrobi samoresetu, to skończy się na tym, że trzeba będzie wszystkich tych ludzi wyrzucić ze stanu sędziowskiego, bez prawa do stanu spoczynku. Być może przyjdzie w końcu taki dzień, że trzeba będzie to zrobić – podkreślił.
Czytaj też:
Co z Dudą po prezydenturze? "Świetnie sprawdziłby się w tej roli"Czytaj też:
Rekonstrukcja rządu. Co jeśli prezydent nie powoła nowych ministrów?
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
