W piątek wieczorem gościem Marcina Fijołka w Polsat News był Szymon Hołownia. Jednym z tematów rozmowy była sytuacja polityczna związana z zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego na prezydenta. Ceremonia odbędzie się 6 sierpnia. Zgodnie z procedurą marszałek Sejmu zwołał w tym celu Zgromadzenie Narodowe, czyli posłów i senatorów obradujących jako jeden organ konstytucyjny.
– Z wyborami prezydenckimi sprawa jest prostsza od strony formalnej paradoksalnie. Wyborom prezydenckim przysługuje domniemanie ważności, a więc one są ważne od momentu ogłoszenia wyniku przez PKW, o ile ktoś nie stwierdzi ich nieważności. Ponieważ nie nastąpiło stwierdzenie nieważności, w związku z powyższym należy zaprzysiąc prezydenta – powiedział marszałek Sejmu.
Szymon Hołownia: Proponowano mi zamach stanu
W pewnym momencie prowadzący zapytał o rozmaite sugestie, które padały w jego kierunku po zwycięstwie Karola Nawrockiego.
– Wielokrotnie proponowano mi, czy sugerowano mi, rozpytywano mnie czy jestem gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego się to sprowadza – skomentował Hołownia.
Dziennikarz: Nazwiska, to jest poważna sprawa
– Nazwiska, to jest poważna sprawa – dopytał od razu dziennikarz.
Hołownia powiedział jedynie, że "przyjdzie czas, że będziemy o tym rozmawiać". – Zamachu stanu ze mną się nie zrobi – podkreślił.
– Nie głosowałem na Karola Nawrockiego, to nie był mój kandydat, natomiast jako marszałek Sejmu jestem zobowiązany uszanować wole większości wyborców, odebrać przysięgę od prezydenta, zapewnić ciągłość zwierzchnictwa Sił Zbrojnych, władzy w Polsce i rozmawiać z prezydentem, z którym mamy rozbieżne poglądy na bardzo wiele spraw – kontynuował.
Marszałek Sejmu nie powiedział, kto konkretnie
W dalszej części wypowiedzi Hołownia zaczął się z niej w pewien sposób wycofywać. – Ja to nazywam zamachem stanu. To oczywiście nie wypełnia kryteriów prawdopodobnie prawnych zamachu stanu, ale ja mówię o zamachu stanu, mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: no nie podoba mi się ten prezydent, to może ja go nie zaprzysięgnę – powiedział.
Ostatecznie, że lider Polski 2050 nie wymienił żadnych nazwisk. Dopytywany powiedział, że przychodzili do niego "politycy, prawnicy, różni ludzie, którzy byli (...) sfrustrowani wynikiem wyborów prezydenckich". – Ale z tego powodu, że wygrał nie ten kandydat, który mi się podobał, nie wynika, że można państwo zawiesić i robić jeszcze raz wybory i będziemy sobie wybierać do skutku – zaznaczył Hołownia.
Hołownia powiedział, że kiedy na naradzie liderów Donald Tusk zapytał "no to panowie, pojawiają się takie głosy, co robimy?", to on, Włodzimierz Czarzasty i Władysław Kosiniak-Kamysz mieli w 100 procentach jednolite stanowisko.
Czytaj też:
"Po prostu wstyd". Mocne słowa NawrockiegoCzytaj też:
Rekonstrukcja rządu. Premier Tusk ogłosił nazwiska
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
