Małżeństwo Siarhej Krupenicz i Anastasia Krupenicz-Kandraciewa – 26-latkowie z Mińska – od 15 lipca tego roku przebywają w areszcie. Zdaniem władz białoruskich para miała "rozpowszechniać materiały ekstremistyczne".
Prywatne wiadomości
Małżonkowie wysyłali do siebie prywatne wiadomości za pomocą komunikatora internetowego, który na Białorusi jest nielegalny. W lipcu dotarli do niego białoruscy milicjanci z komisariatu w dzielnicy Leninski Rajon w Mińsku. Ich zdaniem przesyłane w korespondencji materiały i linki były "niebezpieczne" oraz "z ekstremistycznych źródeł". Na tej podstawie wielokrotnie kierowano sprawę do sądu o możliwości popełnienia wykroczenia przez parę. 26-latkowie skazywani w tej sprawie byli już siedem razy.
Telewizja Biełsat dotarła do kobiety, która przebywała w jednej celi z Anastasią Krupenicz-Kandraciewą. 26-latka z Mińska miała być bardzo zaskoczona, gdy milicja wezwała ją po raz pierwszy. – Poszła i wcale nie spodziewała się, że może zostać zatrzymana za wysłanie linku do męża. Jednocześnie nie były to nawet wiadomości z gatunku politycznych, a takie na przykład o piłce nożnej – mówi Maryna.
Areszt w nieskończoność
Wyroki miały zapadać, zanim kończył się czas poprzedniego skazania, jak relacjonuje serwis belsat.eu. Po skończeniu pierwszej odsiadki, małżeństwo zostało wypuszczone. Wtedy mogło opuścić kraj, ale nie zrobiło tego ze względów rodzinnych. Zaledwie po dniu znów zostali wezwani na komisariat białoruskiej milicji i wrócili do aresztu.
8 października para powinna skończyć odsiadkę, ale wyroki kolejny raz zostały przedłużone – o kilkanaście dni. Krupeniczowie przez obrońców praw człowieka uznawani są za więźniów politycznych.
Czytaj też:
Łukaszenka kontratakuje