– Dziś postanowiono, że Unia Europejska rozpocznie misję szkoleniową, czyli przedstawiciele krajów UE będą szkolić wojsko ukraińskie. Pragnę stwierdzić, że Węgry nie głosowały za tą inicjatywą, nie weźmiemy udziału w tej misji – oświadczył węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto, cytowany w poniedziałek przez rosyjskie agencje.
Wyjaśnił, że Węgry są jedynym krajem UE, który zajmuje takie stanowisko, ponieważ "nie popiera kroków prowadzących do eskalacji konfliktu, a wręcz przeciwnie, sprzyja wczesnemu rozpoczęciu negocjacji pokojowych".
Budapeszt od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę bardziej opowiada się po stronie Moskwy niż Kijowa. W trakcie ostatniej kampanii wyborczej premier Viktor Orban obiecywał, że jeśli jego Fidesz zwycięży, Węgry nie zostaną wciągnięte do wojny rosyjsko-ukraińskiej i nie będą płacić za jej skutki, które odczuwa cała Europa.
Szkolenie UE dla ukraińskich żołnierzy
Zatwierdzona przez Radę UE misja szkoleniowa dla ukraińskich sił zbrojnych ma ruszyć w połowie listopada. Jej celem jest przeszkolenie do 15 tys. personelu wojskowego. Obozy szkoleniowe mają zostać rozlokowane m.in. w Polsce i w Niemczech, natomiast sztab operacyjny ma funkcjonować w Brukseli.
Rosjanie argumentują, że państwa, które szkolą żołnierzy ukraińskich na swoim terytorium, łamią konwencję o krajach neutralnych, udowadniając, że są bezpośrednio zaangażowane w konflikt.
Rosja nie nazywa swoich działań wobec Ukrainy wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od Kijowa "demilitaryzacji i denazyfikacji" kraju. Za informowanie o sytuacji na froncie nie tak, jak życzy sobie Kreml (np. podawanie prawdy o zabitych żołnierzach rosyjskich), grozi nawet do 15 lat więzienia.
Czytaj też:
"Dziękujemy braciom Polakom". Ukraińcy zniszczyli irańskie drony wyrzutniami z Polski