Rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że myśliwce Su-35 i Su-27 zostały wysłane w celu eskortowania dwóch amerykańskich bombowców strategicznych nad Morzem Bałtyckim. MON w Moskwie podkreśliło, że "naruszenie granicy państwowej Federacji Rosyjskiej jest niedozwolone".
Strona rosyjska poinformowała w czwartek, że ich systemy kontroli przestrzeni powietrznej nad Morzem Bałtyckim wykryły "dwa cele powietrzne" zbliżające się do granicy. Dowództwo podjęło decyzję o poderwaniu myśliwców sił obrony powietrznej Zachodniego Okręgu Wojskowego. Załoga sklasyfikowała cele powietrzne jako dwa Rockwell B-1B Lancer Sił Powietrznych USA.
Rosyjskie myśliwce wróciły na swoje lotnisko bazowe po "usunięciu obcych samolotów wojskowych z granicy państwowej". Według Ministerstwa Obrony FR lot rosyjskich samolotów odbył się "w ścisłej zgodności z międzynarodowymi zasadami korzystania z przestrzeni powietrznej".
Kolejny incydent nad Bałtykiem z udziałem samolotów USA i Rosji
Do podobnej sytuacji doszło dwa dni wcześniej. 23 maja rosyjski myśliwiec Su-27 został poderwany w powietrze, aby eskortować dwa amerykańskie bombowce strategiczne B-1B. Wtedy Ministerstwo Obrony w Moskwie poinformowało, że granica państwowa nie została naruszona.
Departament Stanu USA stwierdził, że nie wiedział nic o przechwyceniu amerykańskich samolotów, natomiast Pentagon określił konfrontację między amerykańskimi bombowcami, które pojawiły się nad Bałtykiem w ramach ćwiczeń, a rosyjskim myśliwcem jako "bezpieczną i profesjonalną".
14 marca nad Morzem Czarnym rozbił się amerykański dron wojskowy MQ-9 Reaper. Według strony amerykańskiej maszynę zestrzelił rosyjski Su-27. Z kolei MON Rosji poinformowało, że amerykański bezzałogowiec naruszył "granice rejonu tymczasowego reżimu użytkowania przestrzeni powietrznej", po "ostrym manewrowaniu wszedł w niekontrolowany lot" i wpadł do morza.
Czytaj też:
Rosjanie omal nie zestrzelili brytyjskiego samolotu. Ujawniono dokumenty