Polityka Orbána wobec Kijowa jest skuteczna
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Polityka Orbána wobec Kijowa jest skuteczna

Dodano: 
Ołeksij Arestowycz, były doradca szefa Biura Prezydenta Ukrainy
Ołeksij Arestowycz, były doradca szefa Biura Prezydenta Ukrainy Źródło: President.gov.ua
Z Ołeksijem Arestowyczem, blogerem, byłym doradcą szefa Biura Prezydenta Ukrainy rozmawia Maciej Pieczyński.

MACIEJ PIECZYŃSKI: Kiedy po raz ostatni rozmawialiśmy, stwierdził pan, że Zełenski, który kłócił się z PiS, zepsuje relacje również z ekipą Tuska. I rzeczywiście: Polska podtrzymuje embargo na ukraińskie zboże, trwają spory o historię, a wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że Ukraina nie wejdzie do UE, jeśli nie załatwi sprawy Wołynia…

OŁEKSIJ ARESTOWYCZ: Polskę i Ukrainę łączą wspólne interesy w sferze bezpieczeństwa, dzieli zaś konkurencja w wielu sektorach gospodarki. Jednakże to dzięki wam przetrwaliśmy pierwszy okres wojny. Niestety, politycy z obu naszych krajów, zamiast łagodzić spory, tylko dolewają oliwy do ognia, bo to podoba się ich elektoratom. Weźmy kluczowy spór – o tragedię wołyńską…

W Polsce mówi się „rzeź wołyńska” albo „ludobójstwo wołyńskie”.

Ja wolę mówić o tragedii, bo uważam, że to była tragedia dla obu stron. Narracja ukraińskich nacjonalistów w tej sprawie brzmi tak: Polska przymusowo polonizowała Ukraińców, kolonizowała ich ziemie, zmuszała ich do przyjęcia katolicyzmu. Wszystko zaczęło się w czasach Chmielnickiego, aż w końcu, kilka wieków później, UPA musiała wystąpić przeciwko AK w słusznej walce. Narrację strony polskiej można zaś streścić następująco: na niewinnych polskich cywilów napadały dzikie bandy ukraińskich nacjonalistów. Na Ukrainie do wyboru są dwie drogi rozwoju państwa: albo wąski, monoetniczny projekt, albo projekt szeroki – społeczeństwo wielokulturowe. Ukraina to nie tylko tradycja banderowska, lecz także bogate wpływy polskie, niemieckie, żydowskie, rosyjskie, tatarskie… Niestety, nasi przywódcy wybrali drogę wąską, nacjonalistyczną. Na fali Majdanów i wojny z Rosją władzę nad ogromnym, różnorodnym kulturowo krajem przejęła garstka fanatyków, którzy w normalnych, pokojowych warunkach nie mieliby w polityce nic do powiedzenia. Przy czym nie rządzą oni bezpośrednio. W kolejnych wyborach nacjonaliści zbierają co najwyżej kilka procent. Ale są dobrze zorganizowani, silni i grożą fizyczną rozprawą każdemu, kto się im sprzeciwi.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także