Nie inaczej jest i teraz. Poza tym, że wiadomo, iż negocjacje odbywają się w Stambule, nie jest łatwo zrozumieć, na czym one polegają i jak miałoby wyglądać porozumienie. Powód jest prosty: nic nie wskazuje na to, żeby dało się uzgodnić sprzeczne roszczenia stron. Można mieć zresztą wrażenie – ja przynajmniej takie wrażenie mam – że jedynym podmiotem, któremu naprawdę zależy na pokoju, są obecnie Stany Zjednoczone. Z różnych przyczyn nie chcą go, przynajmniej na razie, pozostali uczestnicy spotkań. Żeby udało się osiągnąć prawdziwe porozumienie, musiałby zostać spełniony jeden z dwóch warunków. Albo jedna z walczących stron akceptuje swoją porażkę i dlatego gotowa jest pójść na ustępstwa, albo obie walczące strony dochodzą do wniosku, że dalsze przelewanie krwi nie ma sensu. Otóż łatwo zauważyć, że mimo trzech lat zmagań żaden z nich nie jest spełniony.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.