Secret Service zawiesiło sześciu agentów w związku z uchybieniami w czasie zamachu na Donalda Trumpa w ubiegłym roku w Butler w Pensylwanii. Informację przekazała w czwartek telewizja ABC News, powołując się na przedstawiciela władz.
Prezydent ufa Secret Service
Donald Trump nigdy nie wyrażał pretensji do agentów. W dniu zamachu agenci Secret Service mieli "zły dzień" i zapewne "sami to przyznają", powiedział, wspominając zamach i zapewniając, że ma do nich zaufanie.
Prezydent pochwalił snajpera Secret Service, który zastrzelił napastnika. Podkreślił, że służby powinny mieć kogoś w budynku, z którego strzelał. W toku śledztwa okazało się, że to zaniedbano. Powinny też kontaktować z miejscową policją, a nie byli połączeni. – Więc były popełnione błędy. (...) Ale jeśli chodzi o szerszy obraz, byłem usatysfakcjonowany z ich pracy – oznajmił Trump.
W sobotę Fox News wyemituje rozmowę z prezydentem USA, w której wspomina on dzień zamachu.
Decyzje kadrowe wobec sześciu agentów wydano w ostatnich miesiącach. Funkcjonariusze, którzy zostali zawieszeni na okres od 10 do 42 dni, mieli prawo do odwołania.
Z opublikowanej jesienią analizy resortu bezpieczeństwa krajowego wynikało, że seria zaniedbań ze strony służb stworzyła warunki, w których Trump został narażony na kontakt z potencjalnym zabójcą. Kimberly Cheatle, która była szefową Secret Service w czasie ataku na Trumpa, zrezygnowała 10 dni po zamachu. Cheatle przyznała, że kierowana przez nią służba zawiodła i wzięła na siebie odpowiedzialność za niezapewnienie kandydatowi Republikanów bezpieczeństwa.
Donald Trump cudem przeżył zamach
Przypomnijmy, że do zamachu doszło 13 lipca. Kiedy Trump przemawiał do swoich sympatyków w jego kierunku padły strzały. Polityk złapał się za bok głowy i padł na ziemię. Jedna z kul trafiła go w ucho. Chwilę później policyjny snajper wyeliminował zamachowca, którzy znajdował się na dachu pobliskiego budynku.
Z przeprowadzonej symulacji wynika, że o życiu Donalda Trumpa zadecydowały centymetry. Trajektoria pocisku pokazuje, że gdyby nie ruch głową byłego prezydenta, kula trafiłaby go w głowę.
Mimo szczęścia w nieszczęściu nie obyło się bez ofiar. Kule wystrzelone przez zamachowca dosięgły uczestników spotkania. Jeden z mężczyzn zginął, zasłaniając własnym ciałem swoją córkę. Dwie osoby w ciężkim stanie trafiły do szpitala, gdzie lekarze zdołali uratować ich życie.
Po zamachu w Ameryce pojawiły się olbrzymie niepokoje wokół postawy agentów Secret Service oraz policjantów, którzy ochraniali tego dnia kandydata na prezydenta. Dokładnym wyjaśnieniem zamachu zajęło się FBI, a także właściwe komisje amerykańskiego Kongresu.
Czytaj też:
Facebook przeprasza. Oznaczał kultowe zdjęcie z Trumpem jako zmodyfikowane
