W nowej perspektywie finansowej wydatki na biurokrację UE są o 61,3 proc. wyższe, niż w budżecie UE na lata 2021-2027, w którym na ten cel przeznaczono 73,1 mld euro. W instytucjach UE rośnie też udział pracowników zatrudnianych na tzw. „śmieciówki”.
Kwota 117,9 mld euro na utrzymanie unijnej biurokracji w najbliższych latach jest zbliżona do tej, którą z nowego unijnego budżetu ma otrzymać Polska (ok. 123 mld euro, w porównaniu do 112 mld euro w poprzedniej perspektywie).
Ostatni taki budżet dla Polski
O ile w nowej perspektywie finansowej Polska otrzyma z UE o zaledwie 9,8 proc. więcej niż w poprzedniej (wzrost o 11 mld euro), o tyle wydatki na administrację publiczną w UE wzrosną aż o 61,3 proc. (wzrost o 44,8 mld euro).
Między wierszami rząd wspomina, że to ostatni budżet UE, którego Polska będzie beneficjentem. W kolejnej perspektywie finansowej UE na lata 2035-2041 będziemy natomiast wpłacać do unijnego budżetu więcej, niż z niego otrzymamy. W kolejnym budżecie UE Polska będzie już zatem płatnikiem netto.
Choć rząd zapewnia, że dla Polski to „najlepszy budżet UE w historii”, o tyle nie dopowiada już, że te środki nie są zagwarantowane i trzeba będzie o nie walczyć w Brukseli. Co więcej, część tych środków będziemy musieli zwrócić do unijnego budżetu. Chodzi m.in. o 15 proc. z akcyzy na wyroby tytoniowe, które w nowej perspektywie finansowej Unia zamierza uznać za tzw. „zasób własny” Komisji Europejskiej.
To sytuacja bez precedensu, ponieważ wcześniej akcyza w całości trafiała do budżetów państw członkowskich. UE jest zdeterminowana, żeby akcyza stała się jej zasobem własnym niezależnie od tego, czy uda się przeforsować nową dyrektywę akcyzową, która przewiduje skokowy wzrost akcyzy na wyroby tytoniowe w całej UE – przykładowo: akcyza na papierosy ma wzrosnąć o 139 proc. Częściowo zatem to unijni palacze sfinansują wynagrodzenia unijnych urzędników.
Unijna biurokracja rośnie w siłę
Wzrost wydatków na unijną administrację – częściowo zasilony nowymi środkami własnymi Komisji, takimi jak akcyza – ma umożliwić sfinansowanie dziesiątek tysięcy etatów, wynajem biur oraz niebotyczne pensje europejskich komisarzy i najwyższych rangą oficjeli UE. Wynagrodzenia unijnych urzędników systematycznie zresztą rosną, wzbogacane o kolejne dodatki.
Według oficjalnych informacji Unia Europejska to jeden z największych pracodawców na Starym Kontynencie. Zatrudnia co najmniej 60 tys. urzędników w ponad 70 unijnych instytucjach. Na długiej liście królują: Komisja Europejska (32 860 pracowników w 2025 r.), Parlament Europejski (ponad 8 tys. osób) oraz unijna dyplomacja – Służba Zewnętrzna Unii Europejskiej (EEAS, 5 355 pracowników w 2024 r.).
W rzeczywistości unijna biurokracja może być jednak jeszcze większa, niż wynika z oficjalnych raportów unijnych instytucji, które zresztą znacząco różnią się od siebie. Wpływowy brukselski portal EUEA (European Union Employment Advisor) prześledził roczne raporty wszystkich 76 unijnych instytucji, agencji i organizacji. Według EUEA w 2024 r. dla Brukseli pracowało blisko 80 tys. osób, czyli o blisko ¼ więcej niż oficjalnie podaje Komisja Europejska.
Ile zarabia unijny urzędnik?
Armia unijnych urzędników rośnie, a wraz z nią wydatki na korpus urzędniczy. Europejski Trybunał Obrachunkowy (ECA, odpowiednik polskiej Najwyższej Izby Kontroli) kontroluje wydatki UE na wynagrodzenia, renty i emerytury, a także na wynajem i utrzymanie budynków oraz zakup usług.
Jak wyliczył ECA, od 2016 r. do 2023 r. (kontrola za 2024 r. wciąż trwa) kwoty przeznaczane przez UE na utrzymanie urzędników wzrosły o blisko 30 proc.
Unijni urzędnicy najniższego szczebla, czyli sekretarze, sekretarki i asystenci (stanowiska AST/S.C.), na początkowym etapie zatrudnienia mogą liczyć na min. 3 tys. euro miesięcznie brutto, w zależności od tzw. zaszeregowania i stopnia.
Kolejne szczeble w unijnej hierarchii zatrudnienia wiążą się już z przejściem na stanowiska tzw. administratorów (AD), umożliwiając zawodowy i finansowy awans do poziomu blisko 25 tys. euro brutto miesięcznie. Na takie kokosy, po kolejnej już, siódmej z kolei podwyżce wynagrodzeń dla unijnych urzędników w ostatnich 5 latach, mogą liczyć m.in. Dyrektorzy Generalni w dwudziestu czterech Dyrekcjach Generalnych (tzw. DG, Directorate-General). To unijne ministerstwa, odpowiadające za poszczególne piony administracji. Pensje unijnych urzędników są wyjęte spod lokalnego opodatkowania i objęte znacznie niższymi podatkami, które nakłada sama Unia i które później wracają do jej budżetu.
Unijni urzędnicy mogą też liczyć na wiele dodatków, które pozwalają nawet podwoić ich zarobki. Te najbardziej atrakcyjne to m.in. dodatek dla tzw. expatów (urzędników, którzy nie pracują w swoim kraju) sięga 16 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Do tego dochodzi dodatek na utrzymanie gospodarstwa domowego – ponad 300 euro miesięcznie, a także dodatki na opłacenie przedszkola lub szkoły – także ponad 300 euro na miesiąc.
Na szczycie unijnego biurokratycznego „łańcucha pokarmowego” znajdują się najważniejsi unijni urzędnicy, czyli komisarze. „Zwykły” komisarz co miesiąc może liczyć na 112 proc. wynagrodzenia Dyrektora Generalnego (AD 16/3), czyli na ponad 28 tys. euro przed zapłaceniem podatków.
Sześciu zastępców szefowej Komisji Europejskiej zarabia 125 proc. wynagrodzenia Dyrektora Generalnego, a sama Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen co miesiąc może liczyć na pensję w wysokości 34,8 tys. euro brutto, czyli ponad 330 tysięcy euro rocznie, jak pisze Brussels Signal. Stawia ją to w światowej czołówce najlepiej zarabiających zachodnich polityków: przed premierem Austrii, Kanady, Nowej Zelandii i tuż za kanclerzem Niemiec czy prezydentem USA.
Unia na śmieciówkach
Na samym dole unijnej hierarchii są tzw. pracownicy kontraktowi, czyli zatrudnieni na brukselskich „śmieciówkach”. Są oni najgorzej opłacani i nie mają bezpośredniej perspektywy zatrudnienia w prestiżowej, lukratywnej brukselskiej maszynie. Pomimo rosnących nakładów pensji – ich udział w ogólnej liczbie urzędników zatrudnionych przez Brukselę stale rośnie.
Według raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego z 2023 r. odsetek pracowników kontraktowych w 2023 r. wzrósł do 34 proc. z 28 proc. w 2019 r. W niektórych instytucjach, jak np. w Komisji Europejskich, taki odsetek wzrósł blisko 3-krotnie: z 787 pracowników kontraktowych w 2019 r. – do 2229 w 2023 roku.
Choć zatem w nowej perspektywie finansowej urzędniczy tort w postaci budżetu na administrację niebotycznie wzrośnie, to i tak najlepsze kawałki dostaje z niego ścisłe grono głównych oficjeli UE.
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
