W niedzielę, 18 kwietnia, rosyjskie MSZ opublikowało w tej sprawie oficjalny komunikat.
Odwet
"Vitezslav Pivonka (ambasador Czech w Moskwie – red.) został poinformowany, że dwudziestu pracowników ambasady zostało uznanych personae non grata. Mają opuścić terytorium naszego kraju do końca dnia 19 kwietnia 2021 roku" – napisano w oświadczeniu.
Moskwa wskazuje, że chodzi o odpowiednio podobnych w hierarchii pracowników do tych, którzy zostali wydaleni z Czech.
Posunięcie Rosjan stanowi odpowiedź na analogiczne zachowanie Czechów. W sobotę 17 kwietnia premier Czech Andrej Babiš poinformował o wydaleniu 18 rosyjskich dyplomatów, których zidentyfikowano jako "oficerów rosyjskich służb specjalnych". W przekazanej osobiście decyzji Babiš zaznaczył, sprawa dotyczy wybuchu w składzie amunicji z 2014 roku we wsi Vrbetice, z którym Czesi wiążą rosyjskie służby. Premier Czech przekazał, że Służba Bezpieczeństwa i Informacji (BIS) ma dowody, że w wybuch byli zaangażowani oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Czytaj też:
Czechy wydalają rosyjskich dyplomatów. Jest reakcja Polski
Eskalacja napięcia na linii Rosja – Ukraina
W ostatnich dniach stosunki między Rosją a niektórymi sąsiadami ulegają systematycznemu zaostrzeniu. Szczególne napięcie panuje na linii Moskwa – Kijów.
W sobotę rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała pracownika konsulatu generalnego Ukrainy w Petersburgu, Ołeksandra Sosoniuka. FSB przekazała w oficjalnym komunikacie, że do zatrzymania doszło w momencie, gdy Sosoniuk otrzymywał od obywatela Rosji tajne informacje, pochodzące z baz danych rosyjskich służb. W wydanym oświadczeniu FSB twierdzi, że działalność ukraińskiego urzędnika jest "wrogo nastawiona do Rosji i nie jest zgodna ze statusem pracownika dyplomatycznego".
W związku z tym na sobotę 17 kwietnia do rosyjskiego MSZ wezwano charge d'affaires Ukrainy w Moskwie, Wasyla Pokotyło, któremu przekazano decyzję o wydaleniu Sosoniuka z kraju.
W odpowiedzi Ukraina wydaliła wysokiego rangą dyplomatę ambasady Rosji w Kijowie. W obu wypadkach wyznaczono ten sam termin – 72 godziny, licząc od 19 kwietnia. Uzasadniając tą decyzję, Kijów pisze o masowej „antyukraińskiej propagandzie” i kontynuowaniu prowokacji wobec pracowników placówek dyplomatycznych Ukrainy w Rosji.
Czytaj też:
Wzrost napięcia w Donbasie. Bartosiak: Potrzebujemy armii, która będzie instrumentem polityki