Donald Tusk wrócił do krajowej polityki na początku lipca i objął funkcję p.o. szefa Platformy Obywatelskiej. Było to możliwe dzięki rezygnacji dotychczasowego przewodniczącego partii Borysa Budki, który trzy tygodnie później został szefem klubu PO, zastępując na tym stanowisku Cezarego Tomczyka.
W czwartek Tusk po raz pierwszy wziął udział w sesji Live Chat, podczas której odpowiadał na pytania internautów. Jedno z nich dotyczyło obecności krzyża w szkołach i urzędach. Lider PO stwierdził, że krzyża nie powinno w nich być.
– Bardzo chciałbym, żeby tym miejscem, w którym ci, którzy wierzą, mogli się spotkać w pokoju i wzajemnym zaufaniu, pomodlić się, żeby to były kościoły, a nie urzędy publiczne czy szkoły. Szkoła powinna uczyć nas wzajemnego respektu i szacunku, niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie – przekonywał Tusk.
"Festiwal hipokryzji" Tuska
O słowa byłego premiera zapytany został na antenie Polskiego Radia 24 wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski. Polityk zarzucił Tuskowi częstą zmianę zdania i uprawianie "festiwalu hipokryzji". – Z jednej strony kilka tygodni temu troszczył się o los Kościoła katolickiego w Polsce, podkreślał swój związek z wiarą, a z drugiej strony chyba spotkał się z Januszem Palikotem i chce zdejmować krzyż w Sejmie – wskazywał.
Rzymkowski przypomniał, że krzyż który od 1999 roku wisi w Sejmie, został ofiarowany przez mamę bł. księdza Jerzego Popiełuszki. – Podobnie krzyże wróciły do polskich szkół, urzędów i polskie prawo jednoznacznie mówi o tym, że krzyż jest elementem przestrzeni publicznej – powiedział.
– Orzecznictwo mówi, że jeżeli chociaż jedna osoba będzie uważała, że ten symbol jest potrzebny, to ten krzyż powinien wisieć. Donald Tusk próbuje wywołać wojnę światopoglądową. To powtórka z 2010 roku, kiedy na Krakowskim Przedmieściu bezczeszczono krzyż – stwierdził polityk.
Czytaj też:
"Upadł jeszcze niżej". Andruszkiewicz mocno o TuskuCzytaj też:
Tusk atakuje "Do Rzeczy": To jest właśnie ruski ład