We wtorkową uroczystość św. Andrzeja papież Franciszek wyraził nadzieję, że katolicy i prawosławni będą lepiej współpracować – „aby uwidocznić naszą komunię” – donosi Catholic News Agency. Jaką komunię Namiestnik Chrystusa miał na myśli? Wszak uwidocznić można tylko to, co już istnieje. Skoro więc papież mówi o „uwidocznieniu” jedności, która – jak się domyślamy – musi w jakimś wymiarze już istnieć, to właściwie o co chodzi w tym wielowiekowym sporze pomiędzy Kościołem a Cerkwią prawosławną? Mało tego, ze słów Franciszka zdaje się wynikać, że prawie 1000 lat katolickiego nauczania to jakieś mrzonki i zabobony, które muszą upaść wobec owego tajemniczego „daru jedności”, na który chce nas przygotować „posoborowy” Kościół...
Schizma wschodnia czy „siostrzany Kościół”?
Wschód odłączył się od jedności z Kościołem Chrystusowym w połowie XI wieku na fali sporu pomiędzy patriarchą Konstantynopola i Biskupem Rzymu, wskutek którego ten pierwszy przestał uznawać ustanowiony przez Pana Jezusa prymat św. Piotra. Przez ponad dziewięć stuleci Kościół nie miał wątpliwości, że uzyskanie widzialnego znaku jedności z Mistycznym Ciałem Chrystusa, jakim jest komunia z Namiestnikiem Chrystusowym, jest warunkiem sine qua non dla wszystkich schizmatyków.
Wraz z Soborem Watykańskim II swoją oficjalną sankcję uzyskał – potępiany wcześniej przez papieży – pogląd, że Kościół może „szukać” prawdy poza otrzymanym od Pana depozytem, skłaniając się przy tym do fałszywych religii czy też omawianej schizmy. Żarliwymi głosicielami tego „ekumenicznego” konceptu byli wszyscy kolejni posoborowi papieże, na czele z Janem Pawłem II i nie wyłączając Benedykta XVI. Uchodzący za bardziej ortodoksyjnego Benedykt prowadził dialog ekumeniczny wprawdzie nie tak spektakularny jak jego poprzednik, ale oparty na tych samych założeniach, które wcześniej nie cieszyły się aprobatą Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Jeszcze niedawno papież-senior potwierdził swoje ekumeniczne zapatrywania, składając hołd znanemu schizmatyckiemu biskupowi z okazji 10-lecia jego śmierci. Benedykt pisał o „żywej wewnętrznej relacji z prawosławiem” i „darze Opatrzności”, jakim było podjęcie studiów na katolickim wydziale teologicznym przez prawosławnego archimandrytę, choć ten nigdy, aż do śmierci, nie nawrócił się na katolicyzm. Trudno się zatem dziwić, że Franciszek – reprezentujący modernistyczne „skrzydło” Kościoła – kontynuuje wdrażanie tej idei „siostrzanych Kościołów” rozpropagowaną przez Jana Pawła II.
Prawdziwa jedność Kościoła – czego uczy Magisterium?
Jedność należy do konstytutywnych przymiotów Kościoła Chrystusowego. Śpiewając bądź recytując Credo podczas Mszy Świętej wymieniamy: unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam. „Zaiste jeden jest prawowity Kościół Jezusa Chrystusa. Wynika to ze świadectwa wspaniałych i licznych świętych pism” – zapewnia Ojciec Święty Leon XIII. „Bóg jest jeden i Chrystus jeden i jeden Kościół i jedna katedra [św. Piotra i jego następców] na skale słowami Pana zbudowana” – głosi Ojciec Kościoła, św. Cyprian z Kartaginy.
Prawdę tę potwierdził – orzekając ex cathedra, czyli w sposób nieomylny i wiążący pod groźbą całkowitej utraty wiary katolickiej – Święty Sobór Florencki:
Święty Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego, lecz pójdą w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego (Mat 25, 41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego.
Jednocześnie Kościół naucza, że jeżeli bez własnej winy ktoś wyznaje wymienione błędy, to tak czy inaczej może być zbawiony. Dostępuje wtedy zbawienia nie dzięki wyznawanej religii, lecz pomimo niej, a dzieło odkupienia odbywa się poprzez faktyczną (choć niewidzialną) łączność z Mistycznym Ciałem Chrystusa, którym jest Kościół katolicki. Niemniej nauka ta nigdy nie uprawniała do wniosku, że herezja czy schizma „nie jest w sumie niczym złym” (to de facto słyszymy od posoborowych papieży) i że można przejść nad nimi do porządku dziennego w imię „dialogu” i „przyjacielskich relacji”.
Pius XI obala retorykę ekumenistów
Umiłowany bracie w Chrystusie – zwraca się Franciszek do schizmatyckiego patriarchy Bartłomieja. Tymczasem już w latach 20-tych ubiegłego wieku papież Pius XI dynamicznie przeciwstawiał się takiemu rozumieniu braterstwa. Ojciec Święty, bazując na odwiecznym nauczaniu Kościoła, zwracał wówczas uwagę, że rodzący się ruch ekumeniczny wyraża pragnienie „powszechnego braterstwa”, które istotowo sprzeczne jest z braterstwem rozumianym na sposób katolicki (ufundowanym w duchowej i eklezjalnej jedności):
Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.
Tak Pius XI w encyklice Mortalium animos przeciwstawiał się ekumenizmowi, który szuka braterstwa kosztem doktrynalnej jedności. Choć tekst pisany jest prawie 100 lat temu, to już wówczas Wikariusz Chrystusa rozprawił się z wciąż żywą retoryką. Ekumeniści przekonywali wówczas i przekonują dzisiaj, iż głoszona przez nich jedność jest tak ważna, że każdy, kto się jej sprzeciwia, działa na niekorzyść Kościoła. Oto, co pisze na ten temat Pius XI: „Niektórzy tym łatwiej dają się uwieść złudnym pozorom słuszności, gdy chodzi o popieranie jedności wszystkich chrześcijan. Czyż nie jest rzeczą słuszną – wciąż się to powtarza – ba – nawet obowiązkiem, by wszyscy, którzy wyznają imię Chrystusa, zaprzestali wzajemnych oskarżeń i raz przecież połączyli się we wspólnej miłości? Gdyż, któżby się ośmielił powiedzieć, że miłuje Chrystusa, jeśli wedle sił swoich nie stara się urzeczywistnić życzenia Chrystusa, który prosi Ojca, by Jego uczniowie byli «jedno» («unum»)?”.
Na tak postawiony problem papież odpowiada wykładając katolickie rozumienie jedności i piętnując błędy niekatolików (po Vaticanum II dołączyli do nich katolicy), którzy dążą „ku zjednoczeniu chrześcijańskich Kościołów”. Autor encykliki wskazuje wyraźnie, że jedna owczarnia, o której mówi Pan (Jan 10, 15) w przewrotnej interpretacji ekumenistów wyraża „życzenie i prośbę, które mają się dopiero spełnić”, a nie jedność, która już istnieje w Kościele i do której muszą powrócić ci, którzy się od niej odłączyli.
Dialog na równych prawach? „Niedorzeczność”
Pius XI podkreśla, że wszyscy, którzy odstąpili czy to od uznania doktryny katolickiej czy to władzy Biskupa Rzymu, muszą powrócić do jedności. Nie ma więc jedności, która przychodzi niejako z zewnątrz – jako „dar”, co sugeruje Franciszek – lecz powrót do jedności odbywa się za sprawą uznania błędu przez jedną ze stron. Dlatego dialog „na równych prawach”, jak naucza autor encykliki Mortalium animos, jest wykluczony. Ojciec Święty zaznacza przy tym, że równie niedozwolony byłby udział Stolicy Apostolskiej i wiernych świeckich w spotkaniach ekumenicznych. Wreszcie Pius XI sprzeciwia się ekumenizmowi na gruncie logiki:
Ponieważ więc miłość wspiera się na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto wiec uczniowie Chrystusa muszą być przede wszystkim spojeni węzłami jedności wiary. Jakżeż można sobie wyobrazić chrześcijański „związek”, w którym członkowie, nawet wówczas, gdy chodzi o wiarę, mogliby zachować własne zdanie, choćby ono sprzeciwiało się zdaniu innych? Jakżeż ci, którzy są przeciwnego zdania, mogliby należeć do jednego i tego samego związku wiernych?
Jak zatem powinien wyglądać prawdziwy „ekumenizm”? Na to pytanie odpowiada Ojciec Święty Pius XI:
Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela, pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił. Mistyczna Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy doznać nie może.
Sugerowanie przez papieża Franciszka i jego posoborowych poprzedników, że pomiędzy katolikami i prawosławnymi istnieje jakiegoś rodzaju związek, czy wręcz braterstwo, Pius XI – wyrażając objawioną i niezmienną naukę Kościoła – nazwałby „niedorzecznością”. Pisze on: „Skoro to mistyczne ciało Chrystusa, Kościół, jedno jest, spojone i złączone jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków”.
Wezwanie do jedności Kościoła
Kończąc encyklikę poświęconą zagadnieniu prawdziwej jedności Kościoła, Pius XI kieruje do katolików i niekatolików piękne czystością wiary wezwanie:
Do Stolicy Apostolskiej ustanowionej w tym mieście, którą Książęta Apostołów, Piotr i Paweł, krwią swą uświęcili, do Stolicy Apostolskiej, powiadamy, do korzenia i Matki Kościoła katolickiego niechaj zbliżą się synowie odłączeni, nie w tej myśli i nadziei, że Kościół Boga Żywego, ten filar i podpora prawdy poświęci czystość wiary i cierpieć będzie ich błędy, lecz po to, by oddać się w opiekę Jego urzędu nauczycielskiego i Jego kierownictwa. Oby Nam dane było to szczęście, którego nie doczekało się wielu z Naszych poprzedników, byśmy mogli z ojcowską miłością uściskać synów, nad których odłączeniem się z powodu nieszczęsnego rozbratu głęboko ubolewamy. Oby Bóg, nasz Zbawiciel, który chce, by wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy nas wysłuchał, tak, jak Go gorąco błagamy, by zechciał w Swej dobroci przywołać wszystkich błądzących do jedności Kościoła. W tej ważnej i doniosłej sprawie prosimy o wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy Maryi, Matki Łaski Bożej, Zwyciężczyni wszystkich herezji i Wspomożenia Wiernych i wzywamy wszystkich chrześcijan, by się do Niej modlili, aby Ona przez swe wstawiennictwo dała Nam doczekać się jak najprędzej tego upragnionego dnia, w którym ludzie pójdą za głosem Jej Boskiego Syna i „zachowają jedność ducha węzłem pokoju”.
Czy podobne słowa mogłyby wybrzmieć z ust Jorge Mario Bergoglio czy Karola Wojtyły – pozostawmy pytaniem retorycznym...
Czytaj też:
Abp Viganò: Czy Bergoglio posiada moralną i mentalną zdatność do roli papieża?Czytaj też:
Przegląd religijny: "Sto lat modernizmu", czyli skąd się wziął kryzys w Kościele?Czytaj też:
Tradycjonalista? Nie, katolik!