Podczas pobytu w USA premier Morawiecki przekonywał, że państwa Zachodu nie wspierają Ukrainy w wystarczającym stopniu. Jednocześnie nawiązał do polityki Chin, które to państwo wskazał jako zagrożenie dla bezpieczeństwa.
– Chcę, by Ukraina wygrała, bo - broń Boże - jeśli Ukraina zostanie podbita, będziemy w kompletnie innym świecie. Jeśli Rosja odniesie sukces i duży kraj może najechać mniejszy kraj, dlaczego tej samej sztuczki nie miałyby powtórzyć Chiny, z pomocą Rosji? – mówi polski premier.
Ambasada Chin o słowach Morawieckim
Słowa Morawieckiego odbiły się pewnym echem w Chinach. Głos w sprawie zabrała nawet ambasada mocarstwa. Co ciekawe w całym tekście polski premier nie jest ani razu wskazany z nazwiska. Rzecznik ambasady mówi jedynie o "pewnym urzędniku polskim".
"13 kwietnia, pewien polski urzędnik państwowy w czasie spotkania z przedstawicielami amerykańskiego think-tanku wygłosił przemówienie, podczas którego otwarcie porównywał kwestie Tajwanu i Ukrainy, oraz wysnuł bezpodstawne twierdzenie, głoszące że jeśli Ukraina przegra wojnę, to Chiny kontynentalne następnego dnia zaatakują Tajwan. Z tego powodu chińska strona wyraża silne niezadowolenie i zdecydowany sprzeciw" – czytamy w oświadczeniu.
Dyplomata podkreśla, że Tajwan jest "nierozłączną częścią terytorium Chin" i ta kwestia jest sprawą wewnętrzną Chin. Podkreślono jednocześnie, że ta sprawa diametralnie różni się od kwestii Ukrainy i wszelkie porównania są nieuzasadnione.
Chińska ambasada: Wzywamy polskiego urzędnika
"O przyszłości Tajwanu może decydować jedynie wspólnie cały naród chiński, włącznie z rodakami z Tajwanu. W kwestii Ukrainy, wszystkie strony podkreślają potrzebę ochrony suwerenności i integralności terytorialnej. W kwestii Tajwanu, również należy trzymać się tej zasady, stanowczo broniąc suwerenności i integralności terytorialnej Chin. Nie należy stosować podwójnych standardów w odniesieniu do istotnych kwestii. Wszelkie próby wykorzystywania kwestii Ukrainy jako pretekstu do insynuowania relacji z kwestią Tajwanu są mającą ukryte motywy polityczną manipulacją, bezmyślnym deptaniem zasady poszanowania suwerenności narodowej i integralności terytorialnej oraz rażącą ingerencją w wewnętrzne sprawy Chin" – czytamy w oświadczeniu ambasady.
Ambasada podkreśliła, że "zasada jednych Chin" jest przyjętą normą w stosunkach międzynarodowych i "politycznym fundamentem" stosunków chińsko-polskich. "Wzywamy związanego z tą sprawą polskiego urzędnika do pełnego zrozumienia wysokiej wrażliwości kwestii Tajwanu, sumiennego przestrzegania zasady jednych Chin, zachowywania ostrożności w czynach i słowach dotyczących kwestii Tajwanu oraz unikania zakłócania relacji chińsko-polskich" – podkreślono w oświadczeniu.
Chiny ćwiczą blokadę Tajwanu
Warto przypomnieć, że Pekin przeprowadził niedawno trzydniowe ćwiczenia wokół Tajwanu, które zakończyły się 10 kwietnia. Manewry chińskiej armii w pobliżu granicy z wyspą rozpoczęły się dzień po powrocie ze Stanów Zjednoczonych prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen. Chiny potępiły jej spotkanie z przewodniczącym Izby Reprezentantów Kevinem McCarthym.
Tsai powiedziała, że będzie nadal współpracować ze Stanami Zjednoczonymi i innymi podobnie myślącymi krajami, aby "wspólnie bronić wartości wolności i demokracji".
Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nazwało ćwiczenia w pobliżu Tajwanu "ostrzeżeniem przed zmową sił separatystycznych opowiadających się za niepodległością Tajwanu z siłami zewnętrznymi w celu prowokacji".
Podczas manewrów chińskie wojsko ćwiczyło patrolowanie granicy i blokadę Tajwanu. Pekin rozmieścił artylerię dalekiego zasięgu i wysłał myśliwce, bombowce, niszczyciele, łodzie rakietowe i żołnierzy na obszary morskie i przestrzeń powietrzną Cieśniny Tajwańskiej.
Czytaj też:
Szef MSZ Chin: Nie będziemy dolewać oliwy do ogniaCzytaj też:
"Washington Post": Chiny zatwierdziły dostarczenie śmiercionośnej broni Rosji