Opinia Wołodymyra Zełenskiego na temat możliwego kolejnego puczu w Rosji padła w rozmowie z amerykańską stacją ABC News. Prezydent Ukrainy odniósł się do informacji o wyjeździe Jewgienija Prigożyna, szefa Grupy Wagnera do Moskwy.
– Myślę, że tak... stał się postacią polityczną. Dla mnie to był chyba jego główny cel. Dlaczego się zatrzymał? Cóż, nie wiem na pewno – powiedział ukraiński prezydent.
Zełenski zauważył, że pucz Prigożyna ujawnił słabość reżimu Putina.
– Putin nie ma siły militarnej w Rosji, a jego ludność cywilna nie jest chroniona. Jest sygnał, że może dojść do kolejnego buntu, rewolucji w Rosji. Ponadto jest wielu ludzi, którzy mogliby poprzeć taki bunt – wyjaśnił.
Komentując pogłoski o rzekomym ataku najemników z Grupy Wagnera na Ukrainę od północy, prezydent wyraził przekonanie, że do tego nie dojdzie.
Będzie kolejny pucz?
Eksperci i przywódcy innych krajów określi bunt Prigożyna jako wyraźną oznakę słabości reżimu Wladimira Putina. Po zatrzymaniu "marszu sprawiedliwości" najemników na Moskwę, część popierających wojnę z Ukrainą rosyjskich blogerów wyrażało głośne niezadowolenie z faktu, że uczestnicy puczu pozostali bezkarni: zwolniono ich na Białoruś, a chętnym pozwolono podpisać umowy z Ministerstwem Obrony.
Z kolei inni komentatorzy nie kryli rozczarowania samym Prigożynem, który nie sprostał ich oczekiwaniom. W związku z tym, że prezydent Rosji pokazał swoją słabość, przewidują oni, że w kraju wybuchną nowe bunty i zamieszki.
Zdaniem polityka rosyjskiej opozycji Michaiła Chodorkowskiego, w takim przypadku Putina będzie popierać mniej niż jedna trzecia pracowników FSB. Pojawiają się informacje, że również część jego najbliższego otoczenia przygotowuje sobie drogi odwrotu.
Czytaj też:
"Nie zdziwcie się". Prezydent Ukrainy mówi o kolejnych problemach PutinaCzytaj też:
"Powiedziałem mu szczerze". Zełenski zareagował na wypowiedź prezydenta Bułgarii