Jak donosi "Rzeczpospolita", rząd oszacował koszty utrzymania ukraińskich uchodźców na 11 mld euro i poprosił Brukselę o pieniądze z przejętych majątków rosyjskich oligarchów.
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński powiedział w rozmowie z "Rz", że w zeszłym tygodniu premier ponownie zwrócił się do szefowej Komisji Europejskiej o uruchomienie nowych funduszy na wsparcie uchodźców z Ukrainy.
Na terytorium Polski od początku wojny dostało się już około 2,8 mln Ukraińców, z czego 600 tysięcy Polacy przyjęli do własnych domów.
Buda: KE jest zszokowana
– Myślę, że KE jest zszokowana tym, ile my już zrobiliśmy, ile wydatkujemy w tym celu. Myślę, że gdyby spotkało to Niemcy czy Francję, to prawdopodobnie byłby ogromny lament, że ich budżet tego nie wytrzyma. My sobie spokojnie dajemy radę, ale stanowczo żądamy, żeby częściowo te koszty były nam refinansowane – powiedział Waldemar Buda w rozmowie z Polsat News.
Minister podkreślał, że Polska oczekuje nowych środków, które będą dedykowane problemom Ukrainy i uchodźcom. – Mamy spore wyzwanie – podkreślał.
Buda o KPO: jesteśmy optymistami
Minister odniósł się również do trwającego sporu wokół KPO. Przypomnijmy, że Komisja Europejska utrzymuje, że wypłaty dla Polski z KPO będą możliwe dopiero po osiągnięciu "kamienia milowego". Chodzi o wpisane w harmonogram KPO zobowiązanie Polski do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, zreformowanie systemu dyscyplinarnego zgodnie z decyzjami TSUE oraz przywrócenie sędziów odsuniętych – według KE bezprawnie – od orzekania.
- Twierdzimy niezmiennie, że porozumienie z Komisją Europejską jest bardzo blisko, bo tych spraw do uzgodnienia i załatwienia jest niewiele. Komisja Europejska musi powiedzieć, że jest gotowa do porozumienia i w trzech, czterech sprawach, które zostały - ustąpi. Jesteśmy optymistami - ocenia Buda.
Minister podkreśla, że podczas negocjacji rząd musiał "odkłamywać fakenewsy na temat tego, co dzieje się w Polsce". - Jeszcze rok temu świadomość w UE, w KE, o wymiarze sprawiedliwości była taka, że jest to system totalitarny, polegający na tym, że sędziowie wydają polityczne wyroki, są wskazywani przez polityków, a wyroki pisane są na biurkach ministerstw. Zderzenie tej świadomości z realiami doprowadziło do konsternacji po stronie KE, że ona zaczęła "przetrawiać", że polski system takie sytuacje wyklucza, wręcz przeciwnie - jest masa gwarancji, które to uniemożliwiają. Okazuje się, że nasz system jest bardzo zbliżony do tych europejskich - mówił gość Polsat News.
Czytaj też:
Uchodźcy w Polsce. Morawiecki napisał list do von der LeyenCzytaj też:
Nowe dane. 77 tys. Ukraińców zgłoszonych do pracy w Polsce