O sprawie poinformował w mediach społecznościowych minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk.
"Udało się! Dzięki skutecznym polskim negocjacjom ramię w ramię z partnerami z Litwy i Estonii wprowadzony 60-dolarowy limit cenowy na rosyjską ropę będzie skutecznie ograniczał rosyjskie dochody, poprzez wprowadzony mechanizm rewizji limitu każdorazowo o co najmniej 5 proc poniżej wyceny rynkowej" – napisał na Twitterze polski minister.
Ostateczna decyzja musi jeszcze zostać zatwierdzona przez Radę UE.
Po 15 stycznia 2023 roku pułap będzie regularnie weryfikowany w zależności od zmian cen ropy. Ta powinna być co najmniej o 5 proc. niższa niż obecna cena ropy niesankcjonowanej na rynkach światowych.
Unijni dyplomaci zgodzili się również rozpocząć w ten weekend kolejną rundę rozmów w sprawie sankcji, aby nałożyć nowe ograniczenia na rosyjską gospodarkę i kluczowych polityków Kremla.
Twarde negocjacje
Negocjacje w sprawie ustalenia limitu były trudne i trwały ponad tydzień. Ostatecznie dzięki m.in. polskim staraniom wprowadzono limit 60 dolarów za baryłkę. Jest to cena nieco niższa niż ta, którą obecnie płacą główni nabywcy rosyjskiej ropy, tacy jak Chiny i Indie.
Czy decyzja Unii Europejskiej wpłynie znacząco na rosyjskie dochody? Jak donosi "The New York Times", nie można być w tej kwestii zbytnim optymistą.
„Jest mało prawdopodobne, aby drastycznie zmniejszyło to dochody Rosji z ropy naftowej, które są niezwykle ważne dla jej operacji wojskowych na Ukrainie” – czytamy w artykule zamieszczonym na jego łamach.
"Uzgodniona przez zachodnich polityków cena końcowa rosyjskiej ropy jest znacznie wyższa od kosztów produkcji w Rosji i zbliżona do ceny, po której obecnie sprzedawana jest rosyjska ropa, dlatego zdaniem analityków może nie mieć dużego wpływu na dochody Federacji Rosyjskiej" – zauważa z kolei "Washington Post"..
Czytaj też:
Bloomberg: Najgorszy kryzys diesla w Europie uderzy wiosnąCzytaj też:
Rosja z powodzeniem sprzedaje swój węgiel. Ujawniono listę krajów