Od początku roku ceny paliw w Rosji wzrosły o 10-11 proc., co jak na największego na świecie producenta produktów naftowych stanowi dużą zmianę. Jednocześnie Władimir Putin nie rozumie lub udaje, że nie rozumie, dlaczego tak się dzieje.
Kryzys paliwowy w Rosji
Taką opinię przedstawił rosyjski analityk gospodarczy Władimir Miłow w rozmowie z dziennikarzem Michaelem Nuckym. Zdaniem ekonomisty, na rynku w Rosji dominują państwowe monopole energetyczne, które po prostu ignorują polecenia rządu i działania antykryzysowe mające na celu stabilizację rynku paliw w kraju.
– Będą nadal wyciskać z rynku wewnętrznego tyle, ile się da, dopóki nie krzyknie się im bezpośrednio z Kremla: "Dość, chłopaki, dość, to grozi niezadowoleniem społecznym”. Moskwa podjęła działania [w celu stabilizacji rynku paliw - przyp. red.], a ceny nadal rosną, ponieważ rynek, na którym znajduje się trzy czwarte produkcji, jest kontrolowany przez cztery powiązane z państwem firmy – powiedział Wołodymyr Miłow.
Ekonomista zauważył, że podczas spotkań z rządem, które są transmitowane w internecie, Putin zawsze dziwi się, że nie udaje się ustabilizować sytuacji na rynku paliw. Być może robi to publicznie, aby zrzucić z siebie odpowiedzialność za skutki zmonopolizowania gospodarki, do czego sam doprowadził. Możliwe też, że rosyjski prezydent naprawdę nie rozumie, jak działa gospodarka.
– Putin jest strasznie zaskoczony. Ktoś mu wreszcie dał podręcznik do ekonomii – zażartował Miłow, dodając, że w rzeczywistości Kreml daje naftowcom możliwość "odebrania” pieniędzy zwykłym Rosjanom w celu zrekompensowania strat wynikających z utraty rynków eksportowych.
Ekspert twierdzi, że wzrost cen benzyny w Rosji będzie miał bezpośredni wpływ na ogólne wskaźniki inflacji, ponieważ koszt paliwa wpływa na wszystkie obszary gospodarki.
Czytaj też:
"Ostatni atut Putina". Rosjan czekają duże zmianyCzytaj też:
"Wytrzymaliśmy". Putin: Ten etap jest zakończony