Fico, który przed wrześniowymi wyborami zapowiadał, że jeśli wygra, to "ani jeden pocisk" nie dotrze na Ukrainę ze Słowacji, złagodził później swoje stanowisko, wyjaśniając, że obietnica wyborcza dotyczyła wyłącznie dostaw z arsenału słowackiej armii.
Od początku inwazji rosyjskiej na pełną skalę Słowacja dostarczyła Ukrainie systemy obrony powietrznej S-300, śmigłowce Mi-17, myśliwce MiG-29, haubice samobieżne Zuzana 2, amunicję do MLRS Grad oraz paliwo. W sumie Bratysława przekazała Kijowowi 13 pakietów pomocy wojskowej o wartości 671 mln euro.
8 listopada zablokowana została 14. transza opiewająca na kwotę 40,3 mln euro, przygotowana przez poprzednie kierownictwo resortu obrony. Pakiet zawierał 4 mln pocisków kal. 7,62 mm; 5172 jednostek amunicji do armat kal. 125 mm; 140 rakiet do systemu przeciwlotniczego Kub; 8 moździerzy i 1200 min.
Słowacja kończy z pomocą wojskową dla Ukrainy. Fico apeluje do UE
Fico wezwał Unię Europejską do rezygnacji ze wsparcia wojskowego dla Kijowa i "przekształcenia się z dostawcy broni w rozjemcę". Premier Słowacji sprzeciwił się także przyznaniu przez UE pomocy Ukrainie w wysokości 50 mld euro w latach 2024-2027, powołując się na problemy z korupcją w kraju.
Rząd w Bratysławie jednocześnie nie zamierza ingerować w dostawy broni i amunicji od prywatnych producentów. Potwierdził to także minister spraw zagranicznych Słowacji Juraj Blanar. – Wszystkie kwestie handlowe związane z kontraktami zbrojeniowymi są sprawą poszczególnych firm – powiedział.
W analizie Ośrodka Studiów Wschodnich poświęconej Robertowi Fico napisano, że "najbliższe tygodnie będą pierwszym testem pokazującym, czy ten doświadczony polityk, w trzech wcześniejszych okresach premierostwa najczęściej zachowujący pragmatyzm, przekroczy polityczny Rubikon i w swojej polityce zbliży się do odosobnionego w UE i NATO stanowiska Węgier".
Czytaj też:
UE chce obejść weto Orbana w sprawie Ukrainy. Szykuje plan awaryjny