Od listopada głośno jest o sprawie rzekomej łapówki, jaką Tomasz Grodzki miał przyjąć przed laty za operację. Oskarżyła go o to prof. Agnieszka Popiela z Uniwersytetu Szczecińskiego. Grodzki przekonuje, że nie brał pieniędzy na fundację, lecz na nią wpłacał. Deklaruje, że można to sprawdzić w jego PIT-ach. – Nigdy od nikogo nie żądałem jakichkolwiek pieniędzy za jakąkolwiek operację i podkreślam to po raz ostatni, bo już nie chcę więcej tego komentować – zapowiadał jakiś czas temu polityk PO.
Tymczasem prof. Popiela zamieściła na Twitterze jednoznaczny wpis. "Nie wycofałam się jak sugerują niektóre media i blogerzy. Złożyłam zeznania do służb państwowych" – napisała.
W ubiegłym tygodniu pojawiły się nowe oskarżenia. W niedzielę Radio Szczecin opisało kolejny przypadek. – Prof. Tomasz Grodzki wziął 3 tys. złotych, ale po dwóch dniach zadzwonił i powiedział, że nie udało mu się uratować teścia, bo trupa mu przywieźliśmy. Pieniędzy nie oddał – wyznał w rozmowie z Radiem Szczecin pan Michał, zięć zmarłego.
Według ustaleń rozgłośni, na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu Szczecin-Zdunowo. Dochodzenie obejmuje okres, kiedy dyrektorem i ordynatorem placówki był prof. Tomasz Grodzki. Tymczasem sam zainteresowany stanowczo zaprzecza. – Uczestniczę w polowaniu z nagonką, są prowadzone działania, żeby mnie zohydzić – stwierdził marszałek w TVN24. – Nigdy nie brałem łapówek – zapewnia Tomasz Grodzki.
Czytaj też:
Facebook zablokował Jażdżewskiego. "Za antyfaszystowską grafikę"