Już 15 miliardów złotych brakuje w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia, żeby spiąć ten rok i wypłacić szpitalom pieniądze za wszystkie zaległe świadczenia medyczne. Chodzi nie tylko o świadczenia nielimitowane, ale także o te zakontraktowane i zatwierdzone przez NFZ – podaje Radio Zet. W rezultacie, część placówek odwołuje i przekłada zabiegi planowe nawet na przyszły rok.
Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Szpitali Powiatowych mówi, że od początku roku szpitale z całej Polski dostają pieniądze z dużym opóźnieniem albo w ogóle. Już 6 miliardów złotych brakuje w kasie NFZ na zapłacenie do końca roku nadwykonań w świadczeniach nielimitowanych. Chodzi o diagnostykę, porody, rehabilitację, leczenie udarów czy zawałów serca. To jednak nie wszystko. Większym problem – zdaniem Malinowskiego – jest jednak brak pieniędzy na świadczenia limitowane, czyli zabiegi i wizyty, które wcześniej muszą być zaplanowane przez dyrektorów – finansowo i organizacyjnie. "To na przykład operacje neurochirurgiczne, operacje serca czy operacje ortopedyczne, do których i pacjent, i lekarz muszą odpowiednio się przygotować. Na nie brakuje już około 9 miliardów złotych" – czytamy. W sumie luka w kasie NFZ to 15 mld zł.
"Katastrofalny rok", "groza"
– To przecież prawie wszystkie świadczenia, a to w zasadzie zaburza całe leczenie i całe planowanie terapii. Oczywiście dyrektorzy nie odprawią z kwitkiem pacjentów, którym trzeba nagle pomóc, ale wiele oddziałów, niestety, jest już zamykanych – wskazuje szef OZSP. Jak podkreśla, dzieje się tak, bo pieniądze nie są w ogóle wypłacane. – A to grozi utratą płynności finansowej przez szpitale. To jest katastrofalny rok – wskazuje.
Jedną z placówek, która bardzo dotkliwie odczuwa całą sytuację, jest szpital w Lubartowie. – Problemy się mnożą, bo i tak zamknięty jest już oddział chirurgii, teraz walczymy o oddziały pediatryczny, chorób wewnętrznych i oddział ratunkowych. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. To ogromny kryzys finansowy, bo to my kredytujemy NFZ. Żeby przetrwał SOR, musiałbym dokładać do niego dziennie 10 tysięcy złotych. Nie mam już na pensje dla pracowników. Odeszło mi kolejnych sześcioro lekarzy z urologii i interny. Przekładamy zabiegi, ograniczamy łóżka pacjentów na oddziale dla dzieci. To jest groza – mówi dyrektor Artur Szczupakowski.
Czytaj też:
Sawicki: Leszczyna wychodzi ze starego założenia RostowskiegoCzytaj też:
"Konieczne jest porozumienie". Leszczyna chce konsolidować szpitale powiatowe