Czy Nawrocki uniknie błędów Dudy?
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Czy Nawrocki uniknie błędów Dudy?

Dodano: 
Były prezydent RP Andrzej Duda i prezydent Karol Nawrocki
Były prezydent RP Andrzej Duda i prezydent Karol Nawrocki Źródło: PAP / Paweł Supernak
W mijającej dekadzie prezydent Andrzej Duda nie ustrzegł się błędów, często dotyczących spraw kluczowych dla interesów państwa. Czy Karol Nawrocki – tak różny od swojego poprzednika – zdoła ich uniknąć? Ostatnie miesiące dają ostrożną nadzieję na prawdziwą „dobrą zmianę” w Pałacu Prezydenckim.

Już 6 sierpnia 2025 r. Andrzej Duda przestanie pełnić funkcję głowy państwa, a zastąpi go Karol Nawrocki. Będzie to pierwszy raz w historii III RP, gdy odchodzący prezydent i jego następca wywodzą się z tego samego obozu politycznego, co w naturalny sposób musi prowokować do porównań między oboma politykami piastującymi najwyższy urząd w państwie. Obaj, mimo że w wyborach popierani przez tę samą partię, zdają się znacząco różnić w poglądach na co najmniej kilka kluczowych tematów. Analizując rozbieżności ideowe i charakterologiczne między nimi, powinniśmy się zastanowić, na ile zaważą one na kształcie prezydentury w kolejnych pięciu latach oraz czy nowa głowa państwa ma szansę uniknąć przynajmniej części z błędów poprzednika.

Odciąć pępowinę

Temat, który w oczywisty sposób wybija się na pierwszy plan, dotyczy przyszłych relacji Belwederu z Nowogrodzką. Przez całą dekadę – a szczególnie w pierwszej kadencji – nad prezydenturą Andrzeja Dudy wisiało widmo Jarosława Kaczyńskiego, czego efektem było nie tylko utożsamienie interesów państwa z interesami partii, lecz także despekt, który głowie państwa okazywał prezes PiS. Znamienną sytuacją był tutaj spór o Jacka Kurskiego, którego prezydent chciał się pozbyć z fotela prezesa TVP w 2020 r. Po jego dymisji prezydent podpisał głośną ustawę o 2 mld zł dla mediów publicznych, którą do tamtej pory blokował, jednak ledwie kilka tygodni później Kurski wrócił na stanowisko prezesa telewizji.

Genezy zależności prezydenta od partii należy szukać w pierwszych miesiącach po objęciu urzędu, gdy Duda został „zmuszony” przez Jarosława Kaczyńskiego do udziału w przejęciu Trybunału Konstytucyjnego oraz w całej wojnie z prawniczym establishmentem, co zaważyło na kolejnych latach jego prezydentury. Oczywiście, by oddać prawdę, należy przyznać, że wbrew temu, co twierdzili zajadli przeciwnicy Dudy, prezydent potrafił się postawić partii, blokując wiele ważnych dla PiS projektów. Zależność od Nowogrodzkiej pozostawała jednak ewidentnym mankamentem.

Tutaj też ujawnia się wyjątkowa pozycja Karola Nawrockiego, która odróżnia go od sytuacji Andrzeja Dudy z 2015 r. Duda swoją prezydenturę zaczynał jako były europoseł i były wiceminister, postać z drugiego szeregu polityków PiS. Nawrocki tymczasem wychodzi z zupełnie innego środowiska, a jego dotychczasowe kontakty ze światem polityki były mimo wszystko pobieżne. Brak obycia politycznego jest z jednej strony minusem, gdyż w naturalny sposób wpędza go w ramiona PiS jako jedynej siły zdolnej do zapewnienia mu odpowiedniego zaplecza personalnego, z drugiej jednak – jako człowiek spoza partii nie posiada wielu obciążeń, które w naturalny sposób doskwierały jego poprzednikowi. Nawet podczas formowania składu kancelarii prezydenckiej widzimy, że Nawrocki, owszem, korzysta z doświadczenia polityków, ale na ile to możliwe, chętnie ściąga swoich współpracowników z IPN. Dominować będą zapewne działacze PiS, ale to wydaje się naturalnym ruchem – Pałac Prezydencki stanie się głównym polem bitwy z Donaldem Tuskiem, a zarazem przyczółkiem do budowy ewentualnej koalicji PiS z Konfederacją, do tego zaś – priorytetowego – zadania bardziej pomocni będą doświadczeni posłowie niż koledzy z IPN.

Artykuł został opublikowany w 29/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także