Niemiecki dom aukcyjny wycofał licytacje z rzeczami po ofiarach II wojny. "Szybko poszło"

Niemiecki dom aukcyjny wycofał licytacje z rzeczami po ofiarach II wojny. "Szybko poszło"

Dodano: 
Adwokat Bartosz Lewandowski
Adwokat Bartosz Lewandowski Źródło: PAP / Mateusz Marek
Dom Aukcyjny w Neuss wystawił na aukcję rzeczy i dokumenty po więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Niedługo później wycofał licytacje.

Aukcja "System of terror" zaplanowana była na 17 listopada. Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann znajdowały się 623 pozycje. Wśród dokumentów jest m.in. list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza dokumentu to 500 euro. Poza tym na sprzedaż jest diagnoza lekarska z obozu koncentracyjnego Dachau dotycząca przymusowej sterylizacji więźnia. Wyceniono ją na 400 euro. Z kolei karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 roku wyceniono na 350 euro. Na sprzedaż jest też m.in. antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Na aukcji znaleźć się miał m.in. list Bronisława Czecha, polskiego narciarza i olimpijczyka zamordowanego przez Niemców w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, akwarela więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau Mieczysława Kościelniaka przedstawiająca scenę z życia w obozie koncentracyjnym, raporty oraz prywatne listy z niemieckich obozów koncentracyjnych Dachau, Auschwitz-Birkenau czy Ravensbruck (obóz dla kobiet i dzieci), dokumenty ofiar niemieckich zbrodni (np. dokument tożsamości dziecka – Icka Haltera wydany w getcie w Łodzi przez Arbetsami) czy oficjalne obwieszczenia dotyczące list zamordowanych w wyniku niemieckich egzekucji dokonanych na Polakach. Niemiecki dom aukcyjny oferował też do nabycia prywatne pamiątki po oficerach Wojska Polskiego przebywających w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie i zamordowanych w wyniku sowieckiego terroru w 1940 r. m.in. w Katyniu czy Miednoje. Pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana już sześć lat temu. Oburzenie aukcją wyrazili m.in. prezydent Karol Nawrocki oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska.

Reaguje Tadajewski

"Właśnie w imieniu p. Tadajewskiego skierowałem do niemieckiego domu aukcyjnego Ulrich Felzmann GmbH & Co. KG wezwanie do natychmiastowego wstrzymania planowanej na jutro aukcji, na której mają być sprzedawane przedmioty należące do Ofiar II wojny światowej" – napisał na X dr Bartosz Lewandowski, który w tej sprawie występował z ramienia Radosława Tadajewskiego, przedsiębiorcy i specjalisty od PR.

Na efekt nie trzeba było długo czekać. Tego samego dnia niemiecki dom aukcyjny wycofał kontrowersyjne licytacje zaplanowane na 17 listopada. "Szybko poszło. Wszystkie 632 dowody zbrodni wycofane ze strony internetowej niemieckiego domu aukcyjnego. Czekamy na kolejny ruch. Całość MUSI trafić do Polski!" – napisał Radosław Tadajewski.

twitter

– Szokujące, haniebne, niedopuszczalne. Tylko tak można skomentować pomysł handlowania dowodami zbrodni niemieckich dokonanych na obywatelach II RP w obozach zagłady. Kiedy w 2009 udało mi się wydrzeć z rąk esesmana sztandar Związku Legionistów Polskich wystawiony w Winkler Auktionen w Seevetal myślałem, że nic bardziej szokującego i paskudnego nie spotkam. Okazało się, że niemiecki „kustosz” z domu aukcyjnego Felzmann swoją „kolekcją śmierci” przebił w bezczelności starego esesmana spod Hamburga – mówi w rozmowie z Dorzeczy.pl Radosław Tadajewski.

– Dzięki szybkiej i profesjonalnej akcji mecenasa Bartosza Lewandowskiego udało się zatrzymać licytację. Teraz musimy odzyskać wszystkie dowody zbrodni, których miejsce jest w Polsce, a nie gablotach zwyrodnialców – dodał Tadajewski.

Wcześniej o swojej aktywności prawniczej w tej sprawie na portalu X poinformował adwokat dr Bartosz Lewandowski.

– W piśmie skierowanym do spółki w języku polskim oraz niemieckim, wskazujemy na rażącą nieetyczność aukcji, fakt pochodzenia przedmiotów z niemieckich i sowieckich zbrodni, a także prawne przeszkody do jej przeprowadzenia. Jednocześnie w imieniu p. Radosława Tadajewskiego zadeklarowałem, że – w przypadku odmowy wycofania przedmiotów ze sprzedaży – oferuje on zakup całości kolekcji celem przekazania do polskich muzeów. Pismo zostało wysłane również do Ambasady RFN w Polsce, niemieckiego MSZ, MSZ Polski oraz polskiej Ambasady w Berlinie. Zachęcam do napisania maila ze sprzeciwem wobec aukcji do organizatora: [email protected]!" – apelował wcześniej znany polski adwokat.

twitter

Dr Bartosz Lewandowski, działając z ramienia Radosława Tadajewskiego, wykazał w piśmie skierowanym do niemieckiego domu aukcyjnego, że planowane aukcje są nie tylko nieetyczne, ale też nielegalne. Tego samego dnia dom aukcyjny odwołał zaplanowane licytacje.

To już kolejne „aukcje śmierci”, które zostały wystawione przez kolejny dom aukcyjny w Niemczech. Tym razem polska interwencja okazała się skuteczna, ale pozostaje pytanie czy w takich sprawach nie powinno zadziałać polskie państwo? Tym razem wycofanie aukcji spowodował polski biznesmen i polski adwokat.


Kup akcje Do Rzeczy S.A.
Odbierz roczną subskrypcję gratis!
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także