– Powinniśmy myśleć nad tym, w jaki sposób możemy jak najbardziej współpracować, żebyśmy wszyscy byli w Unii. Ale żeby ta Unia była taka, jaka jest dla nas do przyjęcia – powiedział wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Dodał, że "jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, to musimy szukać drastycznych rozwiązań". Te słowa zostały odebrane przez część polityków i komentatorów jako zapowiedź polexitu.
Terlecki wskazał też na Wielką Brytanię, która 31 stycznia 2020 roku formalnie opuściła Unię Europejską. – Brytyjczycy pokazali, że dyktatura brukselskiej demokracji im nie odpowiada. Odwrócili się i wyszli. My nie chcemy wychodzić, u nas poparcie dla uczestnictwa w UE jest bardzo silne. No, ale nie możemy dać się zapędzić w coś, co ograniczy naszą wolność i nasz rozwój – stwierdził polityk PiS.
Sikorski: Nacjonalizm doprowadzony do absurdu
Radosław Sikorski, były szef MSZ a dziś eurodeputowany Platformy Obywatelskiej stwierdził, że "Terlecki tylko wyraża to, co w pisowskich duszach gra".
– To jest nacjonalizm doprowadzony do absurdu, to znaczy do kompletnej samowystarczalności prawnej. Podpisujemy traktaty, jakieś zobowiązania, umawiamy się na coś z innymi Europejczykami, po czym gdy my mamy od siebie przestrzegać tych ustaleń, to mówimy: "Nie, suwerenność, wolność Tomku w swoim domku" – powiedział, dodając, że "konsekwencje dla Polski i Polaków mogą być katastrofalne".
Odnosząc się do słów Terleckiego o brexicie, Sikorski stwierdził, że "Wielka Brytania jest na wyspie, ma Londyn, funta szterlinga, ma Beatlesów, Szekspira i bombę atomową". – (Brytyjczycy – red.) sobie poradzą, a my po wyjściu z Unii Europejskiej znowu bylibyśmy między Niemcami a Rosją – ocenił.
Czytaj też:
Jest reakcja rządu na słowa Terleckiego o UECzytaj też:
Biernata zapytano, czy jako sędzia TSUE nałożyłby kary na Polskę