Jakiś czas temu Jarosław Kaczyński zapowiedział walkę z nepotyzmem w szeregach własnej partii. Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe opublikowało w lipcu listę ponad 350 polityków Zjednoczonej Prawicy, członków ich rodzin oraz znajomych, którzy w ostatnich latach znaleźli zatrudnienie w spółkach skarbu państwa. "Tylko w zarządach i radach nadzorczych doliczyliśmy się aż 31 tłustych kotów. Kogo tam nie ma!? Są byli wojewodowie, radni sejmikowi, powiatowi, miejscy i gminni. Dyskryminują tylko sołtysów" – napisało PSL na Twitterze.
Według informacji, do których dotarł "Wprost", lista osób zatrudnionych w spółkach skarbu państwa wywołała poruszenie w PiS.
– W partii szczególnie zdenerwowali się po ujawnieniu nazwisk osób rekomendowanych przez premiera Mateusza Morawieckiego. Bo to nie byli ludzie z PiS-u, tylko znów ich zdaniem "banksterzy" – mówi portalowi anonimowy polityk Zjednoczonej Prawicy.
Według informatora "Wprost", przyszły minister rozwoju – Piotr Nowak będzie otoczony w resorcie przez wiceministrów zarówno ze strony Mateusza Morawieckiego, jak i Marcina Ociepy.
– Artur Soboń, obecnie człowiek Mateusza Morawieckiego, zaraz po tym gdy Jarosław Kaczyński podjął decyzję, że ministrem rozwoju będzie Piotr Nowak, szybko, jeszcze w październiku, przeszedł z ministerstwa aktywów państwowych do ministerstwa rozwoju. – powiedział.
Wiceministrami ze strony Marcina Ociepy są Andrzej Gut-Mostowy i Grzegorz Piechowiak.
Protest Tuska. "Sami tak robiliśmy"
Jak donoszą źródła "Wprostu", politycy PiS kpią z protestu zorganizowanego przez Donalda Tuska. – Ludzi było mało. Żeby wypełnić plac Zamkowy w Warszawie i udawać, że na demonstracji są tłumy, wystarczy zgromadzić w tym miejscu 5-6 tys. ludzi, sami tak robiliśmy – mówi jeden z nich.
Według rozmówcy portalu, o porażce Tuska świadczy jego zdenerwowanie podczas przemówienia. – My jesteśmy przyzwyczajeni, że nam przeciwnicy zakłócają spotkania, a tu cała Polska widziała, że przemówienie Tuskowi nie idzie i jest wściekły – dodaje poseł PiS.
Dlaczego nie było Kosiniaka-Kamysza i Hołowni?
"Wprost" dotarło tez do informacji, dlaczego na proteście przeciwko polexitowi w Warszawie zabrakło Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni. Według tych ustaleń, chodziło o "urażoną dumę".
– Tusk obiecał Hołowni, że razem staną na konferencji i ogłoszą manifestację. A zrobił to sam. Co do Kosiniaka, to Władek był obrażony, że Tusk zadzwonił do Szymona, co wiedział od Hołowni, bo są w stałym kontakcie, a do niego przez długi czas telefonu nie wykonał. Potem postanowił nie odebrać, by na koniec poinformować lidera PO, że jest w Krakowie, za daleko, żeby dojechać na manifestację – opowiada polityk Koalicji Polskiej.
Czytaj też:
"Nie postawiłbym na to żadnych pieniędzy". Dojdzie do debaty Tusk-Kaczyński?Czytaj też:
Polexit? Więcej głosów "za" wśród młodychCzytaj też:
Nie tylko stanowiska w rządzie. Co jeszcze jest w umowach koalicyjnych?