W rozmowie z agencją Reutera Daniłow podkreślił, że Ukraina cały czas jest zaniepokojona działaniami Rosji. Stwierdził również, że sytuacja na granicy nie zmieniła się od momentu rozmowy prezydenta USA Joe Bidena z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Oceniając liczbę rosyjskich żołnierzy stacjonujących w pobliżu terytorium Ukrainy przyznał, że nastąpił "pewien wzrost", jednak nie na tyle znaczący, by spodziewać się rosyjskiej inwazji.
Daniłow Dodał, że Rosja potrzebowałaby co najmniej 500-600 tys. żołnierzy, "aby utrzymać sytuację pod kontrolą w przypadku ofensywy".
– Rosja bardzo szybko i w każdej chwili zwiększyć liczbę żołnierzy, ale zajmie to o wiele więcej niż 24 godziny – skwitował.
Unia Europejska ostrzega Rosję
W konkluzjach Rady Europejskiej znalazły się zapisy ostrzegające Rosję przed "poważnymi konsekwencjami" w przypadku jej "dalszej agresji na Ukrainę".
Politico sugeruje, że trudne rozmowy, które miały miejsce na czwartkowym posiedzeniu RE świadczą o braku jednomyślności europejskich przywódców w kwestii agresywnej postawy Rosji. Portal zauważa, że wątpliwe jest, czy Unia Europejska, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone w ogóle doszły do porozumienia w kwestii tego, jak należy zdefiniować ową "dalszą agresję" i kiedy należy stwierdzić, że ma ona miejsce.
W konkluzjach szczytu umieszczono również deklarację kontynuacji pracy tzw. normandzkiej czwórki w celu rozwiązania konfliktu w Donbasie i implementacji porozumienia Mińsk 2. Problem polega na tym, że od kilku miesięcy Rosja odmawia udziału w spotkaniach z liderami Ukrainy, Francji oraz Niemiec i oskarża Kijów o niewywiązanie się z ustaleń porozumienia.