W piątek Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych odrzucił skargę Roe przeciwko Wade, uznając, że nie ma już federalnego prawa do aborcji.
Decyzja Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych zapadła stosunkiem głosów 6-3. Piątkowa decyzja oznacza, że możliwość dokonania aborcji będzie odtąd określana przez władze stanowe, o ile Kongres nie podejmie działań. Już prawie połowa stanów wprowadziła lub niedługo uchwali przepisy zakazujące aborcji, podczas gdy inne wprowadziły surowe środki regulujące tę procedurę.
Johnson: Zawsze wierzyłem w prawo kobiet do wyboru
Krytycznie o decyzji Sądu Najwyższego USA wypowiedział na konferencji prasowej premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
– To bardzo ważna decyzja. Muszę powiedzieć, że myślę, że jest to krok wstecz – tłumaczył polityk podczas konferencji prasowej w Kigali w Rwandzie, gdzie przebywa z wizytą. – Zawsze wierzyłem w prawo kobiet do wyboru i trzymam się tego poglądu – podkreślił dalej Johnson.
Niezadowolenia z decyzji SN USA nie krył także prezydent Joe Biden, który stwierdził, że w jej konsekwencji "zdrowie i życie kobiet w tym kraju jest teraz zagrożone".
Sprawa Roe v. Wade
Orzeczenie Roe przeciwko Wade z 1973 roku ustanawiało obowiązujące na terenie całego kraju prawo do aborcji do momentu, gdy płód jest w stanie przeżyć poza łonem matki (wcześniej było to do 28 tygodnia ciąży, obecnie do 23–24 tygodnia).
Sędziowie Stephen Breyer, Sonia Sotomayor i Elena Kagan wydali zdanie odrębne do dzisiejszej decyzji Sądu Najwyższego stwierdzając, że ich sprzeciw wobec uchylenia orzeczenia wyraża żal za "miliony amerykańskich kobiet, które utraciły prawo do aborcji".
Czytaj też:
Ziemkiewicz o aborcji: Najbardziej masowa zbrodnia XX i XXI wiekuCzytaj też:
Historyczna zmiana ws. aborcji w USA. Roe v. Wade naprawdę obalone!