W wywiadzie dla austriackiej gazety "Kurier" Kovacs stwierdził, że "sankcje nie mają sensu, ponieważ krzywdzą nas, tych, którzy je nakładają, bardziej niż tych, w których są wymierzone". I dodał, że restrykcje nałożone na Rosję nie wypływają na wojnę na Ukrainie, która trwa od 24 lutego i przekształciła się w największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej.
– Nie wygrywamy, my tylko tracimy. Sankcje już uderzają w nas, ponieważ ceny energii rosną. Bezpieczeństwo energetyczne powinno teraz stać się naszym priorytetem – podkreślił.
Kovacs: Rosja była najtańszym dostawcą energii
Dalej przekonywał, że Budapeszt nie ma bliskich więzi politycznych z Moskwą. – Nasze więzi nie są bliższe niż te między Niemcami a Rosją. Zależność od rosyjskiej ropy i gazu ma raczej historyczne niż polityczne korzenie. Rosja była po prostu najtańszym i najbardziej atrakcyjnym dostawcą energii na rynku – oświadczył rzecznik węgierskiego rządu.
Mówiąc o przyznaniu Ukrainie statusu kandydata do UE, Kovacs stwierdził, że Węgry były jednym z pierwszych krajów, które poparły ten krok. – W naszym interesie jest posiadanie stabilnego bufora między nami a Rosją – powiedział. Zwrócił również uwagę, że aby wejść do UE, Ukraina, podobnie jak wszystkie inne kraje, musi spełnić szereg kryteriów, w szczególności zapewnić prawa mniejszości węgierskiej.
Na początku kwietnia br. Fidesz wygrał wybory parlamentarne, a premier Viktor Orban rozpoczął swoją czwartą kadencję z rzędu (piątą w historii). W trakcie kampanii wyborczej Orban obiecywał, że jeśli zwycięży, Węgry nie zostaną wciągnięte do wojny rosyjsko-ukraińskiej i nie będą płacić za jej skutki, które odczuwa już cała Europa.
Czytaj też:
Doradca Orbana wzywa do zatrzymania sankcji i rozpoczęcia negocjacji z RosjąCzytaj też:
Węgry zacieśniają atomową współpracę z Rosją